WIERSZE w liceum
Horacy Do Apollina Horacy Quid dedicatum poscit Apollonem [Do Apollona] , I 31 Czegóż ma żądać wieszcz od Apollona W dniu poświęcenia mu chramu; O co się modlić, kiedy czaszę wina Wylawszy, ofiarę da mu? Wzdy nie o żniwa ze sardyńskich włości Nie o kalabryjskie trzody, Ni złoto Indów i słoniowe kości, Lub smugi, gdzie Liru wody Cieką leniwo. Niech tam nożem krzywym Obrzyna grona winnicy, Kto się dziedzicem winnic zwie szczęśliwym; Niech kupiec
Zbigniew Herbert Domysły na temat Barabasza (1) Co stało się z Barabaszem? Pytałem nikt nie wie Spuszczony z łańcucha wyszedł na białą ulicę mógł skręcić w prawo iść naprzód skręcić w lewo zakręcić się w kółko zakręcić radośnie jak kogut On Imperator własnych rąk i głowy On Wielkorządca własnego oddechu (2) Pytam bo w pewien sposób brałem udział w sprawie Zwabiony tłumem przed pałacem Piłata krzyczałem (3) tak jak inni
Powrót prokonsula Zbigniewa Herberta to neoklasycystyczny w formie utwór o rzymskim dostojniku, w paraboliczny sposób podejmujący temat totalitarnej tyranii i ludzkich postaw względem niej. Z czym kojarzy Ci się tytuł wiersza? Jest jak gdyby tytułem rozdziału kroniki historycznej, określa główny motyw literacki utworu, sugeruje nie tylko konkretne zdarzenie historyczne, ale wkracza w znaczenia paraboliczne. Osadza wiersz w ukochanych przez Herberta realiach starożytnych (Cesarstwo Rzymskie). Czy dostrzegasz główną ideę utworu? Jest nią sugerowana przez Herberta niemożliwość pogodzenia racji
Zbigniew Herbert – Pan Cogito opowiada o kuszeniu Spinozy. Czym są „Rzeczy Naprawdę Wielkie”? Zbigniew Herbert Pan Cogito opowiada o kuszeniu Spinozy Baruch Spinoza z Amsterdamu zapragnął dosięgnąć Boga szlifując na strychu soczewki przebił nagle zasłonę i stanął twarzą w twarz mówił długo (a gdy tak mówił rozszerzał się umysł jego i dusza jego) zadawał pytania na temat natury człowieka – Bóg gładził roztargniony brodę – pytał o pierwszą przyczynę
Co składa się na romantyczny mit poety? Romantyczny poeta pełni rolę Tyrteusza swoich czasów – wzywa do walki, pokazuje jej sposoby, uczy patriotyzmu, budzi sumienia, a własną twórczość traktuje jako narodowe posłannictwo. Poeta jest wodzem albo pragnie nim być. Wynika to z jego przekonania o własnych wyjątkowych, bywa, że wręcz nadludzkich możliwościach. Przekonanie to zresztą niekiedy graniczy z pychą. Przypomnij sobie Konrada, Kordiana czy hrabiego Henryka. Poeta to czasem Prometeusz swojej epoki poświęcający się za
List z jesieni Czekam listu od ciebie… Tam Południa słońce I morze mówi z tobą… U mnie długa słota, Samotność, jesień, chmury i drzewa więdnące… Dziś pogoda… lecz słońce chore – jak tęsknota… Nim wyślesz, włóż list w trawę wonną albo w kwiaty, Bo tu żadne nie kwitną już… Niech go przepoi Spokój, woń słońca, szczęście twej bliży i szaty – Albo go noś godzinę w fałdach sukni swojej… A
Dlaczego zestawiono te właśnie utwory? Dlaczego w poleceniu łączy się właśnie te, a nie inne? Z pewnością nie decyduje o tym ślepy przypadek! Teksty muszą mieć ze sobą coś wspólnego i często nietrudno to coś zauważyć: podobny problem, motyw, tytuł, kompozycja… Zdarza się, że polecenie od razu każe skupić uwagę na konkretnym zagadnieniu, tak jak w poniższych przykładach: Zinterpretuj wiersze Wisławy Szymborskiej „Może to wszystko” i Jana Twardowskiego „Wiersz z banałem w środku” jako refleksyjne spojrzenie
Cyprian Norwid Moja piosnka [II] Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba Podnoszą z ziemi przez uszanowanie Dla darów Nieba… Tęskno mi, Panie… Do kraju tego, gdzie winą jest dużą Popsować gniazdo na gruszy bocianie, Bo wszystkim służą… Tęskno mi, Panie… Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony Są – jak odwieczne Chrystusa wyznanie: „Bądź pochwalony!” Tęskno mi, Panie… Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej, Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie, Równie niewinnej… Tęskno
Wisława Szymborska Radość pisania Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las? Czy z napisanej wody pić, która jej pyszczek odbije jak kalka? Dlaczego łeb podnosi, czy coś słyszy? Na pożyczonych z prawdy czterech nóżkach wsparta spod moich palców uchem strzyże. Cisza – ten wyraz też szeleści po papierze I rozgarnia spowodowane słowem „las” gałęzie. Nad białą kartką czają się do skoku litery, które mogą ułożyć się źle, zdania osaczające,
Jan Twardowski Pożegnanie wiejskiej parafii Pożegnać wikariatkę na niewielkim piętrze zabrać Biblię w tłumoczek kazania gorętsze a sad sobie zostanie z gęsiami i płotem strasząc konie proboszcza kasztanów bełkotem Niechaj memu następcy kwiatem w brewiarz spada wart bo lepszy ode mnie i mądrzej spowiada Jeszcze skryję się w kościół. Nie chciej tu mnie widzieć, bo ksiądz płacząc sam siebie jak grzechu się wstydzi Tylko spojrzeć. Ten święty z pospolitą głową
Zbigniew Herbert Substancja Ani w głowach które gasi ostry cień proporców ani w piersiach otwartych poniechanych na rżysku ani w dłoniach dźwigających zimne berło i jabłko ani w sercu dzwonu ani pod stopami katedry nie zawiera się wszystko To tylko pierwsza strofa dłuższego utworu o tym, co stanowi substancję narodu i kwintesencję życia, co przetrwa, co zginie w obliczu kataklizmów historii. Ale nawet ten fragment pozwala spróbować swoich sił: to
Wisława Szymborska Schyłek wieku Miał być lepszy od zeszłych nasz XX wiek. Już tego dowieść nie zdąży, lata ma policzone, krok chwiejny, oddech krótki. Już zbyt wiele się stało, co się stać nie miało, a to, co miało nadejść, nie nadeszło. Miało się mieć ku wiośnie i szczęściu, między innymi. Strach miał opuścić góry i doliny. Prawda szybciej od kłamstwa miała dobiegać do celu. Miało się kilka nieszczęść nie przydarzyć
Tadeusz Różewicz Przyszli żeby zobaczyć poetę przyszli żeby zobaczyć poetę i co zobaczyli? zobaczyli człowieka siedzącego na krześle który zakrył twarz a po chwili powiedział szkoda że nie przyszliście do mnie przed dwudziestu laty wtedy jeden z młodzieńców odpowiedział nie było nas jeszcze na świecie przyglądałem się czterem twarzom odbitym w zamglonym lustrze mojego życia usłyszałem z bardzo daleka ich głosy czyste i mocne nad czym pan teraz pracuje co pan robi Odpowiedziałem
Tadeusz Różewicz Lament Zwracam się do was kapłani nauczyciele sędziwi artyści szewcy lekarze referenci i do ciebie mój ojcze Wysłuchajcie mnie Nie jestem młody niech was smukłość mego ciała nie zwodzi ani tkliwa biel szyi ani puch nad słodką wargą ni śmiech cherubiński ni krok elastyczny nie jestem młody niech was moja niewinność nie wzrusza ani moja czystość ani moja słabość kruchość i prostota mam lat dwadzieścia jestem mordercą jestem narzędziem
Jarosław Marek Rymkiewicz Daphnis w drzewo bobkowe przemieniła się Drzewem jesteś albo w drzewo się przemienisz Suchą korą się otulisz Dafnis biała Drżąca w liściach drżącym liściem się ocienisz Będziesz Dafnis ale będziesz zbyta ciała Śpiąca w sobie z siebie Dafnis się zielenisz Wpleciesz siebie w liście w liściach będziesz spała Korzeniami siebie w sobie zakorzenisz Będziesz drzewem ale będziesz Dafnis biała Każdy ptak cię będzie z drzewa wywoływał Śpiąca w korze czy znów z kory się wyprzędziesz Każdy dzień cię
Jarosław Marek Rymkiewicz Ostrzeżenie Ząb mrówki, tysiącleci pałac budujący, Jedwab twej skóry zmieni w łuskę suchej kory, Przetnie trefione włosy i powieki drżące I sięgnie źródła pulsu pod bransolet wzorem. Żądła, nogi pająków i metal jaszczurek Z rozpryśniętą tęczówką i sexu sekretem Zostaną przemieszane w podziemiach natury I spłoną w błysku centrum zielonej planety. Nim potężnych demonów okrutne zabawy Sprawią, że, niewiadoma, wyrośniesz źdźbłem trawy Lub zatrzepoczesz skrzydłem – ostrzegam cię, płocha! Twój szept trwa tylko
Jarosław Marek Rymkiewicz Ogród w Milanówku, gipsowe krasnale Rozejrzyj się dokoła tu rdest tam pokrzywy Jeżeli to rozróżniasz – jeszcze jesteś żywy Żółte kwiatki pokrzywy twoja głowa łysa Twój pysk długi wąsaty jak starego lisa Twoje życie jak w maju brudna lisia kita Słuchaj głuchy człowieku rdest cię o coś pyta Przyjaciółka jabłonka i bluszcz twój kolega Pytają cię staruchu czy ci coś dolega Akacja białe płatki na głowę ci sypie Przyjechały modrzewie
Jan Lechoń Na niebo wypływają białych chmurek żagle… Na niebo wypływają białych chmurek żagle, Od twojej płynie strony niebieska fregata Nie do mnie, nie od ciebie. I poczułem nagle, Ze już nigdy nie będzie, jak zeszłego lata. Noc przyjdzie księżycowa i w twoim ogrodzie Na srebrnej trawie cienie ułoży ogromnie. A później będzie koła rysować na wodzie, Gdy będziesz szła ogrodem nie ze mną, nie do mnie. Pisze Lechoń o
Jan Lechoń Sprzeczka Już zimny dzień jesienny zaczyna omdlewać I w myślach szukam kształtu twej drogiej postaci, I ból, co mną nurtuje, wszechwładną moc traci. Pójdziemy do ogrodu. Nie warto się gniewać. Patrz, księżyc nad jezioro zza chmury wypływa, W milczeniu stoi ogród jak mlekiem oblany, I tylko czasem z trzaskiem pękają kasztany. Wsłuchajmy się w tę ziemię: jest chyba szczęśliwa. W akacje płynie fala zimnego przewiewu – Ach! niechaj
Tadeusz Różewicz Drzewo Byli szczęśliwi dawniejsi poeci Świat był jak drzewo a oni jak dzieci Cóż ci powieszę na gałęzi drzewa na które spadła żelazna ulewa Byli szczęśliwi dawniejsi poeci dokoła drzewa tańczyli jak dzieci Cóż ci powieszę na gałęzi drzewa które spłonęło które nie zaśpiewa Byli szczęśliwi dawniejsi poeci pod liściem dębu śpiewali jak dzieci A nasze drzewo w nocy zaskrzypiało I zwisło na nim pogardzone ciało Od razu