SIDEBAR
Są to postacie barwne. Opisane kąśliwie, być może, chwilami z przesadą, ale chyba trafnie. Pozwalają poznać reprezentantów ówczesnego społeczeństwa polskiego, zwłaszcza typy negatywne, przedstawione jednak z humorem. Kobieta modna z satyry Żona modna. Książę biskup ostro piętnuje tu zgubny kosmopolityzm, snobizm i bezmyślne poddawanie się wymogom mody. Pamiętacie tę damę, z którą ożenił się pan Piotr? Koafiura do nieba, krynolina jak dzwon, w ręku piesek maleńki, przystrzyżony wedle francuskiej mody, na policzku muszka… Wokół dworu „z
Pieśń – definicja gatunku Jan Kochanowski, który stworzył z zebranych w dwuksięgu pieśni dzieło wręcz doskonałe, nie miał, jeżeli chodzi o gatunek, żadnego rodzimego poprzednika. Sięgnął do tradycji rzymskiego poety Horacego, którego zbiór wierszy Carmina w epoce renesansu uznawany był za niedościgniony wzór liryki. Nazwa gatunku sugeruje, że mamy do czynienia z utworami przeznaczonymi do śpiewania, ale już w czasach Horacego miała ona tylko uzasadnienie historyczne. Początkowo teksty takie rzeczywiście śpiewano, a nierzadko także przy nich tańczono,
Jan Kasprowicz Przestałem się wadzić z Bogiem XI Przestałem się wadzić z Bogiem – Serdeczne to były zwady: Zrodziła je ludzka niedola, Na którą nie ma już rady. Tliło w mej piersi zarzewie, Materiał skier tak bogaty, Że jeno dąć w palenisko, A płomień ogarnie światy. Wiedziały o tym potęgi, Co gdzieś po norach drzemią Albo z bezczelną jawnością Jak mgły się włóczą nad ziemią. Wiedziały ci o tym moce, Które złośliwość popędza, By szły powiększać nędzę
Wisława Szymborska Cień Mój cień jak błazen za królową. Kiedy królowa z krzesła wstanie, błazen nastroszy sie na ścianie i stuknie w sufit głupią głową. Co może na swój sposób boli w dwuwymiarowym świecie. Może błaznowi źle na moim dworzei wolałby się w innej roli. Królowa z okna się wychyli, a błazen z okna skoczy w dół. Tak każdą czynność podzielili, ale to nie jest pół na pół. Ten prostak
Materiał według powstań W jaki sposób literatura ukazuje motyw powstania? Powstanie listopadowe (1830) Powstanie listopadowe stało się podstawowym przeżyciem ideowym, a często także doświadczeniem biograficznym dla romantyków. Często w decydujący sposób zaważyło ono na charakterze twórczości literackiej okresu dojrzałego romantyzmu. Bezpośredni udział w powstaniu wzięło wielu twórców tego okresu, stąd powstanie stworzyło własną literaturę, wyróżniającą się odrębną problematyką i sposobami ekspresji. Bezpośrednią reakcją na powstanie listopadowe była poezja, która rozwijała się wraz z powstaniem i zachęcała do
Pan Wołodyjowski W ostatnim tomie Trylogii Sienkiewicz przybliża postać Michała Wołodyjowskiego – mistrza szabli polskiej, osobę, która występuje we wszystkich trzech tomach. Mały Rycerz nie jest już młodzieńcem, i choć ojczyźnie wiernie służył, los nie odpłacił mu szczęściem do niewiast. Kiedy już miał się żenić z Anusią Borzobohatą-Krasieńską, panna mu zmarła i zbolały pan Michał zdecydował się porzucić rzemiosło wojenne i pójść do klasztoru. I w tym miejscu rozpoczyna się ostatni tom Trylogii, nieco odmienny od
Wisława Szymborska Widok z ziarnkiem piasku Zwiemy je ziarnkiem piasku. A ono siebie ani ziarnkiem, ani piasku. Obywa się bez nazwy ogólnej, szczególnej, przelotnej, trwałej, mylnej czy właściwej. Na nic mu nasze spojrzenie, dotknięcie. Nie czuje się ujrzane i dotknięte. A to, że spadło na parapet okna, to tylko nasza, nie jego przygoda. Dla niego to to samo, co spaść na cokolwiek, bez pewności, czy spadło już, czy spada jeszcze. Z okna
Czesław Miłosz Wiersz na koniec stulecia Kiedy już było dobrze I znikło pojęcie grzechu I ziemia była gotowa W powszechnym pokoju Spożywać i weselić się Bez wiar i utopii, Ja, nie wiadomo czemu, Obłożony księgami Proroków i teologów, Filozofów, poetów, Szukałem odpowiedzi Marszcząc się, wykrzywiając, Budząc się w środku nocy, Wykrzykując nad ranem. Co mnie tak pognębiało, Było zawstydzające. Brak taktu i rozwagi Byłby w mówieniu o tym, A nawet jakby zamach Na zdrowie ludzkości. Niestety moja
Czesław Miłosz Który skrzywdziłeś Który skrzywdziłeś człowieka prostego Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając, Gromadę błaznów koło siebie mając Na pomieszanie dobrego i złego, Choćby przed tobą wszyscy się skłonili Cnotę i mądrość tobie przypisując, Złote medale na twoją cześć kując, Radzi, że jeszcze jeden dzień przeżyli, Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta. Możesz go zabić – narodzi się nowy. Spisane będą czyny i rozmowy. Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy I sznur i gałąź pod ciężarem
Czesław Miłosz Do polityka Kto ty jesteś człowieku – zbrodniarz czy bohater? Ty, którego do czynu wychowała noc. Oto starca i dziecka w ręku dzierżysz los I twarz twoja zakryta Jak golem nad światem. Czy obrócisz w popioły miasto czy ojczyznę? Stój! Zadrżyj w sercu swoim! Nie umywaj rąk! Nie oddawaj wyroku niespełnionym dziejom! Twoja jest waga i twój jest miecz. Ty ponad ludzką troską, gniewem i nadzieją Ocalasz albo gubisz Pospolitą rzecz. Ty
Czesław Miłosz Rady Na miejscu młodych poetów (miejscu wysokim, cokolwiek sądzi pokolenie) wolałbym nie mówić, że ziemia jest snem wariata, bajką niemądrą, pełną wrzasku i furii. To prawda, nie zdarzyło mi się oglądać triumfu sprawiedliwości. Usta niewinnych nie upominają się o nic. I kto wie, czy błazen w koronie, z kielichem w ręku, ryczący że bóstwo mu sprzyja ponieważ tylu i tylu otruł, ściął, oślepił, nie rozrzewniałby widzów: że taki
Zbigniew Herbert U wrót doliny Po deszczu gwiazd Na łące popiołów zebrali się wszyscy pod strażą aniołów z ocalałego wzgórza można objąć okiem całe beczące stado dwunogów naprawdę jest ich niewielu doliczając nawet tych którzy przyjdą z kronik bajek i żywotów świętych ale dość tych rozważań przenieśmy się wzrokiem do gardła doliny z którego dobywa się krzyk po świście eksplozji po świście ciszy ten głos bije jak źródło żywej wody jest
Zbigniew Herbert Brzeg Czeka nad brzegiem wielkiej i powolnej rzeki na drugim Charon niebo świeci mętnie (nie jest to zresztą wcale niebo) Charon jest już zarzucił tylko sznur na gałąź ona (ta dusza) wyjmuje obola który niedługo kwaśniał pod językiem siada na tyle pustej łodzi wszystko to bez słowa żeby choć księżyc albo wycie psa Zbigniew Herbert poznał już „drugi brzeg”. Czy okazał się wizją z jego poezji? Zauważ, że
Wisława Szymborska W rzece Heraklita W rzece Heraklita W rzece Heraklita W rzece Heraklita ryba łowi ryby, ryba ćwiartuje rybę ostrą rybą, ryba buduje rybę, ryba mieszka w rybie, ryba ucieka z oblężonej ryby. W rzece Heraklita ryba kocha rybę, twoje oczy – powiada – lśnią jak ryby w niebie, chcę płynąć razem z tobą do wspólnego morza, o najpiękniejsza z ławicy. W rzece Heraklita ryba wymyśliła rybę nad rybami, ryba klęka przed rybą, ryba
Wisława Szymborska Nic dwa razy Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny. Choćbyśmy uczniami byli najtępszymi w szkole świata nie będziemy repetować żadnej zimy ani lata. Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy. Wczoraj, kiedy twoje imię ktoś wymówił przy mnie głośno, tak mi było, jakby róża przez
Tadeusz Różewicz Ocalony Mam dwadzieścia cztery lata ocalałem (I) prowadzony na rzeź. To są nazwy puste i jednoznaczne: człowiek i zwierzę miłość i nienawiść wróg i przyjaciel (II) ciemność i światło. Człowieka tak się zabija jak zwierzę widziałem: furgony porąbanych ludzi (III) którzy nie zostaną zbawieni. Pojęcia
Znad ciemnej rzeki Znad ciemnej rzeki wiatr przylata I mglistych wspomnień woń przynosi. Pamięć maluje przeszłe lata, Jak raj anielski dawni Włosi. Potem kask, miecz i pęd podróży, Płomień na ostrzu smukłej dzidy, Kiedy chadzałem w szatach burzy I żeglowałem do Kolchidy. Dzikie porywy i zapędy, Zuchwałość butna i wyniosła… Wreszcie manowce, winy, błędy – I połamane leżą wiosła. W ruinach pająk sieci snuje, Czas każe płacić wiosny długi. Lecz nie żałuję, nie żałuję!
Leopold Staff Kowal Całą bezkształtną masę kruszców drogocennych, Które zaległy piersi mej głąb nieodgadłą, Jak wulkan z swych otchłani wyrzucam bezdennych I ciskam ją na twarde, stalowe kowadło. Grzmotem młota w nią walę w radosnej otusze, Bo wykonać mi trzeba dzieło wielkie, pilne, Bo z tych kruszców dla siebie serce wykuć muszę, Serce hartowne, mężne, serce dumne, silne. Lecz gdy ulegniesz, serce, pod młota żelazem; Gdy pękniesz, przeciw ciosom stali
Kazimierz Przerwa-Tetmajer Schnąca limba U stóp mych dzika przepaść. W ciemnym niebie blady świeci księżyc, podobny wodnej białej lilii, co kielich swój nad ciemne głębiny wychyli. Cicho – grzmot słychać tylko huczącej kaskady. Nad nurtem jej ze skalnej wyrosła posady limba: zżółkłe konary smutno na dół chyli, czując, że dłużej walczyć na próżno się sili i runie – wicher szumi jej hymny zagłady. Nie ona jedna toczy tę walkę bolesną: są
Kazimierz Przerwa-Tetmajer Evviva l’arte Evviva l’arte! Człowiek zginąć musi – cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem, nędza porywa za gardło i dusi – zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem, choć życie nasze splunięcia niewarte: evviva l’arte! Evviva l’arte! Niechaj pasie brzuchy, nędzny filistrów naród! My, artyści, my, którym często na chleb braknie suchy, my, do jesiennych tak podobni liści, i tak wykrzykniem: gdy wszystko nic warte, evviva l’arte! Evviva l’arte!