Świat przedstawiany w utworach literackich rządzi się podobnymi prawami, jak nasza realna rzeczywistość, a ta w znacznej mierze opiera się na zasadzie dualizmu. Nierozłącznie splatają się w niej dwa przeciwstawne, stale zwalczające się pierwiastki: dobro i zło.
Manicheizm (system religijny z III wieku) głosi, że człowiek ma dwie dusze: jedna związana jest z dobrem (jasnością, królestwem boga), druga zaś ze złem (ciemnością, królestwem szatana). Określona w ten sposób sytuacja człowieka w świecie zobowiązuje go – według Maniego do wyzwalania się od zła. Podobny nakaz moralny nakłada na człowieka parenetyczna sztuka średniowieczna oparta na założeniach chrześcijaństwa.
Narodziny Każdego
Każdy (Everyman) pojawia się w późnośredniowiecznej sztuce, której twórcy starają się znaleźć odpowiedź na egzystencjalne pytanie o sens życia. W anglo-holenderskim moralitecie z końca XV wieku pt. Everyman (lub Elckerlijk) Bóg nakazuje Śmierci, by sprowadziła przed Jego oblicze tytułowego bohatera, czyli po prostu człowieka:
„Idź teraz do Każdego,
Powiedz z rozkazu mego,
Jaka go czeka droga.
Niech więc rusza bez słowa
I przybywa bez zwłoki
Na me tutaj wyroki”
Ale Każdy prosi o zwłokę, gdyż obawia się boskiego wyroku. Jego prośba zostaje jednak odrzucona, wobec czego osamotniony Każdy szuka kogoś, kto by mu towarzyszył w chwili, kiedy stanie przed obliczem Boga. Pomocy odmawiają mu kolejno: Przyjaźń, Rodzina, Bogactwo, Wiedza, Wiara, Piękno, Siła, Przezorność, Pięć Zmysłów. I jedynie nie zawodzi go leżąca na ziemi zimna postać uosabiająca Dobre Uczynki.
W świecie pełnym zła bohater pielęgnuje w sobie dobro, bowiem tylko ono może zapewnić mu zbawienie. Moralitet wprowadza na scenę średniowiecznego teatru postaci czysto symboliczne; bohaterami dramatu są: Dobro, Zło, Cnota, Występek, Wiara, Pycha, Zawiść itp., które w akcie psychomachii toczą spór o duszę ludzką.
Akcja widowiska sprowadza się do rozważań na temat kwestii moralnych jako takich, nie wynikających z określonych okoliczności. Bohater – reprezentant rodzaju ludzkiego, jeden z nas – jest tu kuszony grzechem, więc broni się przed upadkiem moralnym cnotą, by uzyskać zbawienie. Ten rodzaj przypowieści na temat losu ludzkiego miał charakter dydaktyczny, gdyż przemawiał do każdego widza, który łatwo identyfikował się z bohaterem dramatu.
Everyman (potem niemiecki Jederman) nie miał imienia i nazwiska, był pozbawiony przynależności stanowej i narodowościowej – mógł po prostu być każdym z nas.
Walka alegorycznych postaci o duszę Każdego stanowiła o istocie refleksji anonimowych autorów francuskich, szkockich, angielskich i niemieckich dramatów przełomu XV i XVI wieku na temat sytuacji człowieka w świecie – moralitet tym samym nabierał charakteru filozoficznego. Oto życie człowieka stojącego przed Sądem Bożym podlega surowej ocenie; średniowieczny Everyman lęka się potępienia, prosi o boskie zmiłowanie. Równocześnie jego sytuację egzystencjalną określa ustawiczna aktywność wyznaczona koniecznością dokonywania wyborów między dobrem a złem. Atakowany przez Zmysłowość, Żądzę cielesną (grzech śmiertelny) Każdy ulega równocześnie Żądzy Wiedzy, stając się tym samym sceną dla ścierania się ze sobą tych dwóch sił.
Barokowa psychomachia Sępa-Szarzyńskiego
W swoich szesnastowiecznych sonetach Mikołaj Sęp-Szarzyński przedstawia dramatyczną sytuację człowieka w niepokojącym go świecie pełnym niebezpieczeństw i omamień. Podobnie, jak dla Platona, tak i dla Sępa materialny byt ziemski jest tylko cieniem wiecznej idei, dlatego to, co postrzegamy zmysłami jest w istocie swej złudzeniem.
Toteż postulowane przez pisarzy renesansowych życie oparte na względnym dobrobycie i stoickim spokoju jest – według Sępa – poprzestaniem na społecznie zaakceptowanych wartościach pozornych i ucieczką od poznawania prawd istotnych. Odrzucając filozofię umiaru poznawczego Sęp postuluje postawę aktywną.
Obdarzony przez Boga wolną wolą człowiek jest skazany na ustawiczne dokonywanie wyboru między sprzecznymi wartościami: dobrem a złem. Sens ludzkiego życia sprowadza się do walki o wartości nadrzędne.
Podobnie, jak cały świat, tak i człowiek jest odbiciem idei samego Boga (został stworzony na jego wzór i podobieństwo). Dlatego będąc zdanym wyłącznie na siebie żyje dla chwały bożej, nie dla własnego zbawienia, a w dokonywaniu wyborów pomaga mu opatrzność (chociaż go w tym nie wyręcza).
Sęp jako barokowy artifex doctus (poeta uczony) mówi zatem w sonecie IV O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem, że człowiek jest podmiotem psychomachii, a więc walki dobra (wyższych wartości) ze złem (szatanem, który mami człowieka wartością sławy, władzy, pieniędzy i rozkoszy cielesnych). Rozdwojony między jednym a drugim człowiek – „rycerz Chrystusowy” – prosi w tym trudnym „bojowaniu” Boga o wsparcie, bowiem jest świadom własnej słabości, boi się, że ulegnie zgubnej pokusie. „Miłowanie” śmiertelnych „rzeczy świata tego” przynosi „nędzną pociechę”, nie może nasycić ludzkiego serca, które prawdziwie kochać chce to, co nieprzemijalne, a więc najbardziej wartościowe (sonet V O nietrwałej miłości rzeczy świata tego). Źródłem poznania wartości najwyższych jest zatem stan ustawicznego rozdarcia człowieka, który może znaleŸć potwierdzenie własnej wartości, zwyciężając kuszące zło.
Mimo, że – według wyobrażeń Sępa – osaczony jest potęgą ciemnego kosmosu, jednak młody ufający Bogu poeta wierzy w wartość człowieka, twierdząc na kilkadziesiąt lat przed Pascalem, że będąc drobiną w nicości i nieskończoności świata, może on znaleŸć ocalenie we własnej świadomości, własnej kondycji intelektualnej, własnym rozumie.
Dlaczego możemy stwierdzić, że sonety Mikołaja Sępa Szarzyńskiego ukazują manichejski obraz świata?
Kafkowski Everyman w labiryncie świata
Sytuacja bohatera Procesu jest wielką metaforą. Kafkowski Józef K. jest osaczonym przez świat Każdym (przeciętne imię, brak nazwiska), który boi się kary. Otacza go labirynt przestrzenny, który jest alegorią labiryntu egzystencjalnego. Bohater gubi się w swoim mieście, błądzi po strychach, kancelariach sądowych, mieszkaniu adwokata. Traci orientację we własnym świecie.
Uwikłany w tajemniczy proces żąda od świata logiki i sprawiedliwości. Próbuje więc rozpoznać sytuację, w której się znalazł; rozwikłać zagadki, które go coraz gęstszą siecią oplątują. Kieruje się racjonalnym myśleniem, stara się połączyć fakty, znaleŸć ich uzasadnienie, pragnie poznać powody aresztowania, chce wiedzieć, co jest jego winą, chce poznać prawo, któremu podlega.
Początkowo jako sumienny prokurent bankowy K. żyje w mylnym przeświadczeniu, iż człowiek ma swoje miejsce w świecie i swoje prawo do życiowej stabilizacji, porządku, względnego spokoju, swoje miejsce w ludzkiej społeczności.
Z tego złudzenia wytrąca go aresztowanie, w którym świat oskarża Józefa o niezrozumienie swojej sytuacji.
Wraz z procesem Józef zyskuje świadomość swego losu; to świadomość tragiczna. Józef spodziewa się zdobyć prawdę o świecie, tymczasem dowiaduje się, że istnieje tylko konieczność. Nie wiemy, co jest prawdą, wiemy jedynie, że musi być tak, a nie inaczej.
Zatem aż do śmierci K. nie wie „dlaczego”?
Zgadzając się na swój los pokazuje, że nie ma innego wyjścia, bowiem niezgoda na konieczność niczego nie zmienia. Nikt nie zna tajemnicy konieczności, zna ją jedynie świat (również odŸwierny stojący na straży prawa nie zna przyszłych rozkazów).
Stopniowo jednak sytuacja bohatera się pogarsza, labirynt świata powoli i skutecznie wnika w jego psychikę – do tego stopnia, że nie tylko odbiera mu nadzieję na poznanie istoty reguł świata, ale sprawia, że Józef K. godzi się na konieczność swojego losu.
W efekcie K. rozumie, że nigdy nie uda mu się dociec sensu istnienia – żadne działanie go nie zbliża do jego rozpoznania.
Zarówno informacje malarza sądowego (proces nie skończy się nigdy), jak i sytuacja wieśniaka z przypowieści księdza (bezskutecznie, do śmierci siedzi na stołku u wrót prawa) oraz nieefektywna pomoc adwokata utwierdzają go w przekonaniu, że również pokorne, bierne czekanie na to, aż świat w końcu objawi swoją tajemnicę jest tak samo bezsensowne, jak poszukiwania.
K. ponosi klęskę w dociekaniu sensu. Może albo zgodzić się na swoją sytuację nieświadomej ofiary świata, albo opuścić świat, którego jest ofiarą. To pierwsze, pozorne wyjście z sytuacji jest jeszcze bardziej absurdalne niż drugie, dlatego K. nie broni się przed śmiercią.
Józef stara się przyspieszyć sformułowanie oskarżenia, mniemając, iż stanie się ono wyjaśnieniem, którego poszukuje. Ale świata nie da się przechytrzyć, bowiem ten niczego nie nazywa, nie pozwala człowiekowi dostąpić jego tajemnicy. Działanie K. jest – na wzór antycznego Edypa – działaniem przeciwko sobie, a więc przynaglaniem nieuchronności, której K. lęka się najbardziej. Świat gardzi człowiekiem. Poszanowanie człowieka przez świat jest tylko snem bohatera, z którego budzi się K. wraz z wejściem do jego pokoju aresztujących go strażników. Jest od tej pory coraz bardziej świadomym więźniem świata.
W powieściowej rzeczywistości Kafki – pisarza pierwszej połowy XX wieku – zbawienie nie jest możliwe. Człowiek pozbawiony jest pomocy ze strony cnoty, dobra. Jest zupełnie sam w próbie przeciwstawienia się konieczności (nie znajduje porozumienia z kobietami, wujem, Blockiem, malarzem, którzy pogodzili się ze swoim losem). Nie ma w tym świecie Boga, nie ma ani logiki, ani sprawiedliwości.
Polski Everyman swojego pokolenia
Dramatyczna historia Polski nie pozwoliła literaturze zostać obojętną na jej losy. Literatura romantyczna, dwudziestolecia międzywojennego, wojenna i powojenna stanowi o kondycji poszczególnych pokoleń Polaków, których los wyznaczyła historia ich ojczyzny.
Pytanie bohaterów dążących do uzyskania świadomości sensu istnienia przybierze postać pytania o sens historii; kondycja zaś Everymana-człowieka przybierze kształt Everymana-Polaka, którego będą określać istotne elementy średniowiecznego moralitetowego Każdego.
Przede wszystkim – zgodnie z zasadą psychomachii – zostanie osadzony w świecie zła, z którym będzie musiał się zmierzyć. Efekty tej konfrontacji pozostaną różne.
Pokolenie filomatów uratowane od grzechu pychy
Konrad z III części Dziadów reprezentuje pierwsze pokolenie Polaków urodzonych w czasach zaborów. Mówi: „Jestem milijon i za milijony cierpię”. Jego towarzysze z celi więziennej klasztoru Bazylianów w Wilnie dyskutują na temat metod walki z władzą carską w imię prawa do własnej wolności. Ksiądz Lwowicz zaleca modlitwę, ale zbuntowany Konrad nie wierzy w boską sprawiedliwość i dobre intencje w powodowaniu historią.
Zanim Konrad wykrzyczy swój monolog skierowany do głuchego na jego oskarżenia Boga, duch matki poety prosi Anioła Stróża o sprawowanie opieki nad niepokornym synem. Na wieść o okrutnym losie, jaki spotkał młodych studentów Uniwersytetu Wileńskiego młodziutka Ewa spod Lwowa modli się o duszę nieznanego jej poety.
Duchy z prawej strony pilnują, by Konrad nie wypowiedział ostatecznego bluźnierstwa. Ale szatan judzi Konrada do grzechu pychy. Duchy z lewej strony chcą doprowadzić więźnia do ostatecznego błędu oskarżenia Boga o zło świata.
Szlachetne intencje zbuntowanego mściciela swojego pokolenia każą Mickiewiczowi – podobnie jak w średniowiecznym moralitecie – uratować jego duszę, przywrócić ją cnocie miłości. Mickiewicz chce wierzyć, że pokolenie filomatów nie jest pokoleniem straconym.
Twórca ma nadzieję, że Bóg – wbrew pozorom – czuwa nad losem Polaków, ciężko doświadczając ich cierpieniem, które – podobnie jak uszlachetniające cierpienie Jezusa – przyniesie im zbawienie i wolność. Rzeczywistość historyczna wypełniona jest okrucieństwem carskich rządów: wywózkami na Sybir, pokazowymi procesami politycznymi, torturami niewinnych więŸniów, budzeniem przerażenia, doprowadzaniem młodych ofiar systemu do samobójstw. Zbuntowanemu Konradowi nie starcza więc wiary Hioba w dobro, którego świadectwa nie może w tym świecie dostrzec. Skoro więc Bóg ratuje duszę zbłąkanego poety, to znak, że trzyma losy jego narodu w swoich rękach.
Pokolenie repatriantów wobec konieczności wyboru
Cezary Baryka reprezentuje pierwsze pokolenie młodych emigrantów powracających do wyzwolonej po I wojnie światowej Polski. Tu, widząc znany do tej pory z opowiadań ojca kraj swoich przodków, uznaje go za własny, jednak czuje się w nim obco: „Jakiś cudzoziemiec między rodakami, jakiś zabłąkany pies bez domu, pana, podwórza”. Nieutożsamiony do końca z żadną z grup społecznych, z żadną z opcji politycznych, z żadną z racji ideologicznych (jak w średniowiecznym moralitecie), musi jednak dokonać świadomego wyboru, skoro decyduje się pozostać w kraju swoich rodziców. O jego przekonania walczy z jednej strony socjalista Gajowiec, z drugiej – komunista Lulek. Powojenna rzeczywistość Polski daleka jest od doskonałości szklanych domów; stanowią o niej również chlewy i kałuże, suchoty robotników, nieludzkie torturowanie więźniów politycznych. Cezary dostrzega rażące dysproporcje między kondycją ekonomiczną arystokratów (Wielosławscy), szlacheckich uciekinierów przed krwawą rewolucją (Karolina), robotników warszawskich i biedoty żydowskiej. To świat chaosu podszytego niesprawiedliwością praw społecznych. Przedstawiciel młodego pokolenia sam musi przyjąć określoną postawę wobec historii. I choć jego decyzja uczestniczenia w wielkiej manifestacji robotniczej, ciągnącej w stronę warszawskiego Belwederu, nie jest jednoznaczna z utożsamieniem się z racjami komunistów („wyszedł z szeregu robotników i parł oddzielnie”), to jednak przedstawiciel pokolenia młodych w efekcie staje się bohaterem aktywnym; bierze losy historii w swoje ręce.
Pokolenia Kolumbów wina niezawiniona
Baczyński wyraża w swojej wojennej poezji refleksje pokolenia Kolumbów. Podmiot liryczny jego wierszy utożsamia się z każdym chłopcem urodzonym w latach dwudziestych, którego młodość przypadła na okrutne czasy spełnionej apokalipsy. „Ja (…) dymię tysiącem martwych” pisze w Psalmie 4. Człowiek Baczyńskiego osadzony jest w rzeczywistości piekielnej: „ciemno jest, ślisko, u ciemnych wód / są spopielałe krzyżyki czarne” bo „nie anioł, nie anioł prowadzi”. Nad światem unosi się złowieszczy zapach wszechpotężnej śmierci: zbierającej przerażające żniwo wojny: „popielejące ludzkie pokłady, ulewy głów obciętych, ziemi ziejący orkan”. Otoczeni koszmarem zła dwudziestolatkowie zostali przez historię pozbawieni nadziei:
„Jakże nam jeszcze uciekać w mrok
przed żaglem nozdrzy węszących nas,
przed siecią wzdętą kijów i rąk,
kiedy nie wrócą matki ni dzieci
w pustego serca rozpruty strąk.”
To świat zła, w którym człowiek pozbawiony został szansy na wygraną walkę o zachowanie czy przywrócenie chrześcijańskich wartości: współczucia, sumienia, miłości, pamięci. Stojący w obliczu Boga „Ja (…) ołtarz ciała rozdarty” czasu niemieckiej okupacji pozostaje w stanie rezygnacji z działania, które nie może przynieść żadnych efektów.
Jako bohater refleksyjny – pyta jednak Boga o przyczyny zła; chce wiedzieć: „Ale mi czyny wytłomacz (…) Ale wytlomacz mi tych / co niewiedzący”.
W świecie straconego pokolenia zwycięstwo w psychomachii stoi po stronie zła. Każdy lękając się potępienia – jak w średniowiecznym moralitecie – przepełniony poczuciem winy niezawinionej pyta z lękiem: „czy nam postawią, z litości chociaż, /nad grobem krzyż”, a więc, czy przyszłe pokolenia wybaczą młodym „żołnierzom smukłym” o „twarzyczkach jasnych” uczestnictwo w krwawej historii świata.
Pokolenie ocalone – powojenny Nikt
W Kartotece Różewicz przedstawia biografię Everymana pokolenia Kolumbów, który – w odróżnieniu od poległych w powstaniu warszawskim Baczyńskiego czy Gajcego – przeżył wojnę.
Obecny czterdziestolatek odczuwa zagubienie w świecie drugiej połowy XX wieku.
Tym razem apokaliptyczność rzeczywistości przybiera kształt odmienny niż ten zobrazowany przez Jana – apostoła w Nowym Testamencie. Wypełniają ją: kobiety plotkujące o niczym, mierni, prymitywni czytelnicy brukowych czasopism, fałszywe, propagandowe notatki prasowe, produkowane przez skretyniałych żurnalistów na zamówienie komunistycznej władzy, bezkrytyczne uleganie modzie na nowoczesność (agencje, telewizory, motory).
To świat oparty na zachwianej hierarchii wartości, w którym gwiazdy, biusty, arcydzieła, wódeczka mieszają się w tyglu odartych ze znaczenia wyznaczników współczesności.
To świat, w którym nic nie jest już naprawdę ważne. Zło przybrało postać miernoty fascynującej łatwością jej zdobycia.
Everyman rocznik 20 cierpi w takim świecie na chorobę samotności. Bohatera dramatu nie rozumie ani ustabilizowane pokolenie starsze, którego świat oparty jest na przedwojennym systemie wartości, ani pokolenie młodsze, które pozbawione jest wojennych doświadczeń. Nie może on zatem z nikim się porozumieć. Nauczyciel zadaje tylko pytania, powtarzając gesty belfra Pimki z Ferdydurke, osadzony w systemie wartości chrześcijańskich Wujek bohatera nie rozumie, że nie ma już powrotu do dzieciństwa, ojciec traktuje go jak dziecko, matka wyrzuca mu, że ma już 40 lat, a jest jedynie dyrektorem administracyjnym operetki (nie zrobił kariery, którą dzisiaj robią wszyscy). Z kolei młoda erotyczna i kusząca (gryzie jabłko jak Ewa) sekretarka odczuwa swoją biologiczną wyższość nad mężczyznami; młoda Niemka mówi innym językiem i nie zna koszmaru wojny; Olga – od której odszedł w czasie wojny – nigdy mu nie przebaczy; gość w cyklistówce nie widzi w bohaterze człowieka, a do ulizanego konformisty – pana z przedziałkiem nie można mieć zaufania.
Z perspektywy lat pięćdziesiątych dramat tego pokolenia jest oparty na paradoksie ocalenia.
Everyman ocalał „prowadzony na rzeź”. O kondycję bohatera toczy walkę historia, która wciąga go w swój morderczy plan. Różewicz powtarza za Baczyńskim, że system stałych wartości nie zdążył się zakorzenić w biografii młodych.
W swoim życiu bohater Kartoteki mógł jedynie stać się wykonawcą złowieszczej historii, zaszczutym obywatelem okupowanej ojczyzny, młodym mordercą swoich niemieckich rówieśników. Jeden z wielu wpisanych w kartotekę obywateli jest reprezentantem pokolenia straconego w tym rozumieniu słowa, że odebrano mu sens istnienia i kazano żyć z poczuciem bezsensu, niemożności zrealizowania się w nowej powojennej rzeczywistości ludzi, którzy – inaczej niż on – potrafią przystosować się do świata, zapomnieć o przeszłości.
Dramat tego pokolenia jest również oparty na paradoksie wrażliwości. Każdy jest na tyle wrażliwy, że nie może zapomnieć o przeszłości, która determinuje jego teraźniejszość, a równocześnie jest obojętny na współczesność, w której nie potrafi uczestniczyć. To nie on idzie przez świat, lecz świat przechodzi przez jego pokój.
Bohater czuje się winny i odpowiedzialny za to, że klaskał, wyrażając tym samym poparcie dla komunistycznej powojennej władzy w Polsce, a nawet za grzechy dzieciństwa.
Nigdy nie zaznał szczęścia ani jako uczeń, ani jako kochanek, ani jako pracownik operetki. Teraz odczuwa romantyczną niemożność zatrzymania się na uczuciu, przeżyciu. Nie może nadać swojemu życiu sensu; jego życiorys składa się z – niepowiązanych żadnym celem – przypadkowych fragmentów. Jest dotknięty klęską bierności.
Bohater owładnięty został paraliżem osobowości; jego życie przybiera formę małej stabilizacji, co jest swoistą formą śmierci za życia. Już nie wierzy w nic. Męczy go świadomość własnej nijakości.
W dwudziestowiecznej psychomachii zło historii czyni z bohatera o wielu imionach (Dzidek, Tadzio, Wacek itp.) Nikogo czasów powojennych.
Zobacz:
Przedstaw nawiązania do postaci Everymana w utworach literackich