Krótka rozprawa między trzema osobami, Panem, Wójtem a Plebanem Mikołaja Reja
To dialog udramatyzowany, co znaczy, że jesteśmy świadkami dysputy osób, rozgrywającej się w określonej sytuacji. Jest to jak gdyby mały dramat. Dyskutują przedstawiciele trzech różnych stanów społecznych: kleru (Pleban), szlachty (Pan) i chłopów (Wójt). Wytykają sobie wzajemnie wady, dzięki czemu serwuje Rej współczesnym i potomnym ciętą charakterystykę i krytykę szesnastowiecznego społeczeństwa. A dokładniej: satyrę na szlachtę i księży, bo najbardziej pokrzywdzony i uciskany jest chłop. Potwierdza to słynny cytat:
Ksiądz wini Pana, Pan Księdza,
a nam, prostym, zewsząd nędza.
Rej zajmuje się aktualnymi problemami Rzeczypospolitej. Krótka rozprawa między trzema osobami… porusza kwestie polityczne, religijne, obyczajowe i społeczne. Dzięki krytyce hazardu, obżarstwa, przesady w strojach rozrzutnej szlachty, dzięki postawionemu duchownym zarzutowi, iż zaniedbują obowiązki, a na „ołtarzu jajca liczą” – poznajemy realia szesnastowiecznej Polski.
Żywot człowieka poczciwego Mikołaja Reja
To utwór parenetyczny, czyli pouczający, kreujący wzór godny naśladowania. Prawi zatem Rej, jak wychowywać młodzież szlachecką, jak żyć i gospodarować w wieku dojrzałym – jak być poczciwym ziemianinem. Dzieło składa się z trzech ksiąg. Pierwsza dotyczy spraw wychowawczych. Druga „wieku dojrzałego” – ożenku, obowiązków obywatelskich, zajęć i rozrywek w poszczególnych porach roku. Trzecia także o wieku dojrzałym oraz o pogodnej wizji pożegnania się ze światem. Liczne scenki rodzajowe, anegdoty, pouczenia sprawiają, że mamy do czynienia z panoramą ówczesnego życia szlachty ziemiańskiej.
Dzieło Reja prezentuje też w całej krasie styl tego pisarza: barwny, pełen zdrobnień, pytań retorycznych, wyliczeń, powtórzeń i przytoczeń cudzych wypowiedzi. Prócz tego, że daje obraz obyczajów, zawiera pouczenia oraz wizerunek „człowieka poczciwego”. Żywot człowieka poczciwego ma wymowę filozoficzną. Rej rysuje cztery okresy ludzkiej egzystencji, tak jak cztery są pory roku, cztery żywioły i cztery płyny w człowieku. W życiu w zgodzie z prawem natury widzi szczęście i sposób na uciszenie lęków przed śmiercią. Chwali wieś i życie wiejskie, korzystanie z dóbr natury. Nie kładzie nacisku na zbytnią uczoność ziemianina. Mówi raczej o jego rozwadze, umiarze, umiejętności korzystania z uroków życia.
Odprawa posłów greckich Jana Kochanowskiego
W jaki sposób uświetnić uroczystość zaślubin wielkiego arystokraty i polityka z panną z równie znakomitego rodu? Można wystawić napisaną specjalnie na tę okazję sztukę. O przygotowanie takiego właśnie prezentu poprosił Jana Kochanowskiego jego przyjaciel Jan Zomoyski, który w styczniu 1578 roku wziął ślub z Krystyną Radziwiłłówną. Premiera odbyła się na zamku w Jazdowie (dzisiaj to centrum Warszawy, nomen omen Aleje Ujazdowskie), a na uroczystości obecny był sam król Stefan Batory. W ten sposób narodziła się pierwsza polska tragedia humanistyczna. Z uwagi na osobę zaangażowanego w politykę pana młodego i na grożącą nam wojnę z Moskwą skupiała się ona oczywiście wokół spraw państwa. Kochanowski ubrał przekazane przez siebie treści patriotyczne w kostium antyczny i sięgnął do tak popularnych w odrodzeniu wątków z Iliady.
Oto Grecy upominają się o Helenę, którą porwał królewicz trojański Parys (w Odprawie… zwany Aleksandrem). Dwaj przybyli po brankę posłowie, Ulisses (Odyseusz) i Menelaus, grożą wojną, gdyż Rada Trojańska nie zgodziła się na wydanie im kobiety. W trosce o dobro państwa Antenor stara się skłonić Radę, by nie ulegała królewiczowi i zmieniła decyzję. Ojciec Aleksandra, Priam, milczy, nie chce sprzeciwiać się synowi.
Jeśli chodzi o budowę utworu, to Kochanowski pozostaje wierny wzorcom tragedii antycznej (Antygona Sofoklesa, Elektra Eurypidesa), co sprowadza się do tego, że:
- zachowuje jedność miejsca, czasu (wydarzenia z Odprawy… rozgrywają się przez mniej więcej osiem godzin) i akcji;
- operuje niewielką liczbą aktorów w poszczególnych epizodach – aby zachować tę liczbę, nie pokazuje przebiegu obrad Rady, lecz wprowadza postać jednego posła, który relacjonuje jej przebieg;
- zachowuje antyczną strukturę dramatu: prolog – monolog Antenora, epeisodia (odpowiedniki aktów w teatrze nowożytnym, składające się z monologów i dialogów bohaterów) – w Odprawie… jest ich pięć, stasimony (pieśni chóru komentujące akcję, ale nieposuwające jej naprzód) – tu są trzy.
Obok antycznych, w tekście pojawiają się także elementy typowo renesansowe. W budowie odstępstwem od antycznego wzorca jest rezygnacja z parodosu (pieśni wstępnej) i exodosu (pieśni końcowej), ale istotniejszy od spraw formalnych jest fakt, że Kochanowski rezygnuje z wprowadzenia do swojego utworu Fatum, rozumianego jako przekleństwo lub wola bogów, które całkowicie determinuje postępowanie ludzi. To zupełnie zmienia rolę bohaterów tragedii: przestają być tylko bezwolnymi marionetkami realizującymi zapadłe na górze wyroki, stają się ludźmi samodzielnie kształtującymi swój los, odpowiedzialnymi za własne czyny. To podejście zgodne z humanistycznym duchem odrodzenia.
Problemy polityczne w Odprawie… wiążą się ściśle z problematyką moralną. Jest ona zresztą wpisana w sam wykorzystany tu mit: wszak Parys (Aleksander) porywając cudzą żonę, naruszył święte dla starożytnych prawo gościnności. A jakie konkretnie uwagi dotyczące spraw państwowych i pod czyim adresem formułuje poeta? Kochanowski piętnuje: krótkowzrocznego króla (Priam); przekupnych posłów; bezmyślną, wygodną i egoistyczną młodzież („wrzód szkodliwy w rzeczpospolitej młódź wszeteczna”). Aluzje te mają silny związek z Polską i jej problemami. Tu kończą się mitologiczne odniesienia, a zaczyna poważna, patriotyczna przestroga
O nierządne królestwo i zginienia bliskie,
Gdzie ani prawa ważą, ani sprawiedliwość
Ma miejsca […].
Rada Trojańska to metaforycznie przedstawiony polski sejm, Antenor zaś jest wzorem odpowiedzialnego Polaka – patrioty. Ostrzega on, że za spełnienie egoistycznych zachcianek królewicza płacić będzie cały naród, ale nikt nie słucha jego przestróg. Odprawa… należy do tekstów, które nigdy się nie starzeją! Piętnowana tu prywata zawsze doprowadza do zguby. Niektóre z zawartych w tragedii sformułowań ocierają się o aforystyczną niemal celność i zwięzłość („nie ma takiej obfitości,/ by rozum był przy młodości”), nic więc dziwnego, że sztuka nadal jest wystawiana.
Pieśni Jana Kochanowskiego
Kochanowski, który stworzył z zebranych w dwuksięgu pieśni dzieło wręcz doskonałe, nie miał, jeżeli chodzi o gatunek, żadnego rodzimego poprzednika. Sięgnął do tradycji rzymskiego poety Horacego, którego zbiór wierszy Carmina sive odarum w epoce renesansu uznawany był za niedościgniony wzór liryki. Nazwa gatunku sugeruje, że mamy do czynienia z utworami przeznaczonymi do śpiewania, ale już w czasach Horacego miała ona tylko uzasadnienie historyczne. Początkowo teksty takie rzeczywiście śpiewano, a nierzadko także przy nich tańczono, ale z biegiem czasu nazwę pieśni rozciągnięto na wszystkie utwory liryczne. W wierszach przetrwały zaledwie drobne ślady tradycji melicznej (związanej ze śpiewem). Były to: podział na strofy, tendencja do wyrazistej rytmizacji, liczne powtórzenia, posługiwanie się refrenem, prosta budowa zdań. Wszystkie te cechy bez trudu odnajdziemy w Pieśniach. Czy istnieją bardziej wyraziste rymy od parzystych typu aabb? Są one obecne we wszystkich pieśniach Kochanowskiego. Powtórzenia składniowe (paralelizmy)? Proszę bardzo: „Nie zawżdy, piękna Zofija,/ […] Nie zawżdy człek będzie młody” (Pieśń XXIII, Księgi wtóre).
Polski termin „pieśń” przywodzi na myśl czasownik „opiewać”, czyli opowiadać, opisywać. Ze względu na prawdziwie renesansowe bogactwo i różnorodność podejmowanej w nich tematyki zbiór ten można podzielić na pieśni autotematyczne (o poezji i poecie); moralno-dydaktyczne i obyczajowe; lirykę biesiadną; lirykę obywatelską; lirykę miłosną.
Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony
Polecę precz, poeta, ze dwojej złożony
Natury: ani ja już przebywać na ziemi
Więcej będę; a więtszy nad zazdrość, ludnemi
Miasty wzgardzę.
[…]
Pieśń XXIIII, Księgi wtóre
Zacznijmy od pierwszej grupy. Pojawia się w niej jedna z typowych cech literatury epoki renesansu: podkreślanie przez artystę własnej osobowości i tożsamości. W przeciwieństwie do swych średniowiecznych, najczęściej anonimowych poprzedników, odrodzeniowi twórcy starali się eksponować własną indywidualność, potęgę i moc. Zastanawiali się też często nad losem, jaki spotka ich dzieła po śmierci artysty. Czy zapewnią mu one sławę u przyszłych pokoleń? Te wszystkie wątki pojawiają się w wierszach autotematycznych Kochanowskiego. W zacytowanym utworze idzie on śladem Horacego (od niego przejął też sam gatunek pieśni, ale o tym później) i dowodzi dwoistej natury poezji i poety. Z jednej strony i ona, i jej śmiertelny twórca podlegają prawom przemijania, z drugiej jednak zaklęty w strofach boski pierwiastek chroni dzieło (a za jego sprawą także poetę) przed odejściem w smugę cienia. Symbolem tej niezniszczalności jest „Muzom poświęcony ptak” – łabędź. Czy pamiętasz odę Horacego zaczynającą się od słów: „Non omnis moriar” („Nie wszystek umrę”), która od pojawiającego się w niej obrazu nazywana bywa Odą łabędzią? Jej przesłanie powróciło właśnie w omawianej pieśni Kochanowskiego. Symbol szybującego ku górze, wyrażającego boską potęgę tworzenia łabędzia pojawi się w jeszcze jednym wierszu z tego cyklu – w Pieśni X z Ksiąg pierwszych, która rozpoczyna się od słów: „Kto mi dał skrzydła, kto mię odział piory […]”. Na opisaną przez poetę podróż do nieba i zaszczyt obcowania z dawno już zmarłymi władcami i wojownikami zasłużył on sobie tylko jednym: geniuszem twórczym. W Pieśniach, które stanowią prawdziwą apologię artyzmu, spotykamy, oprócz łabędzia, jeszcze jeden symbol poezji i poetyckości: lutnię. „Powiedz słowieński rym, o wielostrona/ Lutni złocona […]” – tak Kochanowski zwraca się do poezji w Pieśni XXII z Ksiąg wtórych, a w Pieśni VI z tej samej księgi lutnia staje się „Królewną […] rymów pociesznych”.
Motyw poezji i poety jest jednak obecny nie tylko w wierszach całkowicie im poświęconych. Aluzjami do własnej twórczości przepełnione są niemal wszystkie pieśni: obyczajowe, opowiadające o życiu codziennym (Pieśń VII z Ksiąg wtórych, gdzie poezja, lutnia, staje się schronieniem przed wszystkimi zmartwieniami i niepowodzeniami życiowymi), miłosne (Pieśń XVIII z Ksiąg wtórych, dedykowana pięknej Bogumile), a nawet biesiadne (Pieśń XVI z Ksiąg wtórych), bo przecież bez lutni (poezji), która jest jak „wódz tańców” i „ochłoda myśli utrapionych”, niemożliwa jest dobra zabawa.
***
Nie porzucaj nadzieje,
Jakoć się kolwiek dzieje:
Bo nie już słońce ostatnie zachodzi,
A po złej chwili piękny dzień przychodzi.
Pieśń IX z Ksiąg wtórych to już nurt moralno-dydaktyczny. Należące do niego teksty koncentrują się wokół problemów indywidualnego ludzkiego życia, zawierają refleksje na temat jego złożoności i wskazówki, jakimi zasadami powinniśmy się kierować w codziennym postępowaniu. Zawierają również przekonanie poety o równości wszystkich ludzi wobec przeznaczenia. Przesłanie Pieśni IX jest niezwykle jasne, wyraziste i… ponadczasowe, dlatego mimo upływu wieków utwór jest bardzo chętnie cytowany. Poeta sięgnął w nim do myśli stoików. Znajomość pism starożytnych filozofów stanowiła podstawę wykształcenia renesansowego humanisty. Kochanowski z całą pewnością znał dzieła Seneki i Marka Aureliusza, najwybitniejszych stoików, którzy głosili, że w życiu niezależnie od okoliczności trzeba zachować umiar i spokój, nie należy ani poddawać się skrajnej rozpaczy, ani ulegać nadmiernej radości. Świat został bowiem tak urządzony, że dobro i zło ciągle się ze sobą mieszają („Nic wiecznego na świecie:/ Radość się z troską plecie […]”). Skoro więc wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie i nie można liczyć na oparcie w tym, co nas otacza, trzeba odnaleźć je w sobie, we własnym spokoju, rozumie i dystansie do świata. Przesłanie pieśni moralno-dydaktycznych wykracza jednak daleko poza same tylko wątki stoickie. Ukazując złożoność życia, Kochanowski przywołał jeszcze jeden motyw z kultury antycznej: wprowadził postać mitologicznej bogini Fortuny. W koncepcji starożytnych to od jej kaprysów zależeć miał ludzki los, a że była ona ślepa – rozdawała nagrody i kary po omacku, nie zważając ani na zasługi, ani na winy obdarowywanych. Stąd właśnie w życiu tyle przypadkowości i niekonsekwencji.
Nie wierz Fortunie, co siedzisz wysoko;
Miej na poślednie koła pilne oko;
Bo to niestała pani z przyrodzenia,
Często więc rada sprawy swe odmienia.
Tak charakteryzuje ją poeta w Pieśni III z Ksiąg wtórych, zachęcając jednocześnie do zachowania dystansu wobec tego, co przynosi los. Motyw tej szafarki dobra i zła pojawia się także w Pieśni XXIII, ale tu nazywa ją Kochanowski Pogodą (pod tym imieniem starożytni czcili ją jako boginię stosownej chwili):
Nie zawżdy, piękna Zofija,
Róża kwitnie i lelija […]
Czas ucieka jak woda,
A przy nim leci Pogoda […]
Bogactwo poetyckiej wizji świata dopełnia w Pieśniach postać chrześcijańskiego Boga. Jak postrzega Go poeta? To nie tylko wszechpotężny, hojny Stwórca, który „włada niebem” i „gwiazdami rządzi” (Pieśń III, Księgi wtóre), ale także ktoś, kto, jak reżyser przedstawienia, ciągle czuwa nad tym, co dzieje się w teatrze świata, i nie zdradza nam przy tym swych planów:
Sam Bóg wie przyszłe rzeczy, a śmieje się z nieba,
Kiedy się człowiek troszcze więcej, niźli trzeba
(Pieśń IX, Księgi pierwsze).
Nie możemy jednak czuć się z tego względu pokrzywdzeni czy zawiedzeni – przecież Bóg nigdy nam nie obiecywał, że będzie inaczej:
Kiedy by kogo Bóg był swymi słowy
Upewnił, że miał czasu wszelakiego
Strzec od złych przygód jego biednej głowy,
Miałby przyczynę żałować […]
Pieśń IV, Pieśni kilka
Jakie wskazówki wyłaniają się z rozważań Kochanowskiego? Czy powinniśmy zagłębić się w filozoficznej kontemplacji i zrezygnować z nietrwałych uciech tego świata? Absolutnie nie! Nie byłby on człowiekiem swojej epoki, gdyby nie dostrzegał urody życia czy zachęcał do ascezy, wyrzekania się przyjemności. Pieśni obfitują w opisy piękna polskiej przyrody. Przywołajmy tu choćby utwór rozpoczynający się od słów „Serce roście patrząc na te czasy!” (Pieśń II z Ksiąg pierwszych), który swą plastycznością przypomina obrazy renesansowych mistrzów: Caravaggia czy Piera Della Francesca, a także Pieśń VII z Ksiąg wtórych („Słońce pali, a ziemia idzie w popiół prawie […]”). Nie brakuje też w Pieśniach opisów dobrej zabawy. Poeta, zwany przez współczesnych „kochaniem wieku”, był bardzo towarzyski, lubił spędzać czas w wesołej kompanii przy dzbanie wina, o czym wspomina w obfitujących w wątki ludyczne (poświęcone zabawie) pieśniach biesiadnych.
***
Miło szaleć, kiedy czas po temu,
A tak, bracia, przypij każdy swemu […]
– tak rozpoczyna się Pieśń XX z Ksiąg pierwszych. W podobnym tonie utrzymana jest też Pieśń IX z tej księgi:
Chcemy sobie być radzi?
Rozkaż, panie, czeladzi,
Niechaj na stół dobrego wina przynaszają,
A przy tym w złote gęśli albo w lutnią grają.
W obu tekstach z wielką mocą zaznacza się postawa epikurejska. Starożytny filozof, Epikur, zachęcał do uprzyjemniania sobie życia, i renesansowi twórcy chętnie podchwycili ten wątek. Radość i zabawa to przecież zachowania właściwe człowiekowi, a żadne z ludzkich zachowań nie powinno być obce prawdziwemu humaniście. Uwaga jednak! Epikureizm to nie bezmyślna chęć użycia. Widać to doskonale w pieśniach biesiadnych Kochanowskiego: nie brak tu przecież głębokich refleksji znanych nam już z liryki moralno-dydaktycznej. Znajdziemy w nich także przeświadczenie o równości wszystkich ludzi wobec przeznaczenia („Przywileje powieśmy na kołku,/ A ty wedle pana siądź, pachołku”) i po raz kolejny spotkamy przekonanie o niepewności i nieprzewidywalności naszego losu.
Zarówno w pieśniach biesiadnych, jak i w moralno-dydaktycznych pobrzmiewają echa słynnej zasady Horacego, który w każdej sytuacji opowiadał się za stosowaniem „złotego środka”, czyli po prostu umiaru. Czy nie jest z nią jednak sprzeczne słynne horacjańskie zawołanie: Carpe diem (korzystaj z dnia, z chwili)? Nie, ponieważ owo „korzystanie” wymaga odpowiedniej chwili, takiej, która nie będzie kolidować z naszymi obowiązkami. Złoty środek to także rezygnacja z pogoni za zaszczytami i wyzbycie się życiowej zachłanności. W Pieśniach Kochanowski podkreśla wartość umiejętnego poprzestawania na małym, cieszenia się tym, co mamy. Lektura starożytnych filozofów, pogłębiona własnymi przemyśleniami i doświadczeniami (zagraniczne wojaże, lata dworskiej służby), pomogła poecie stworzyć własny ideał życiowy: jest nim spokojne, dalekie od pałacowego blichtru, bytowanie szlachcica – ziemianina. „Wiejskie wczasy i pożytki” kojarzą nam się najczęściej z Pieśnią świętojańską o Sobótce, ale ten model życia pojawia się także w wielu innych utworach, choćby w Pieśni V z Ksiąg pierwszych:
Kto ma swego chleba,
Ile człeku trzeba,
Może nic nie dbać o wielkie dochody,
O wsi, o miasta i wysokie grody.
.
***
Zaszycie się w zacisznym dworku nie zwalnia jednak nikogo z obowiązków wobec ojczyzny. W Pieśniach Kochanowskiego silnie zaznacza się nurt liryki obywatelskiej. Jan z Czarnolasu czuje się, dzięki temu, że jest poetą, upoważniony do udzielania Polakom nauk. Wytyka im więc nadmierną prywatę i bagatelizowanie spraw państwowych, co w każdym wypadku prowadzi do narodowych klęsk. O takiej właśnie porażce, przegranej walce z oddziałami tatarskimi, mówi Pieśń o spustoszeniu Podola przez Tatarów (Pieśń V, Księgi wtóre). Rozpoczyna ją dramatyczna refleksja o podbiciu Polski („Wieczna sromota i nienagrodzona/ Szkoda, Polaku! Ziemia spustoszona […]”). Przewijają się przez nią plastyczne obrazy porwanych kobiet i uprowadzonych dzieci oraz wezwanie do poświęcenia dla ojczyzny („Skujmy talerze na talery, skujmy,/ A żołnierzowi pieniądze gotujmy!”). W zakończeniu pieśni pojawiają się jakże gorzkie, cytowane w związku z kolejnymi zakrętami naszej historii, brzmiące jak kasandryczna przepowiednia słowa:
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
A przecież każdy ma możność służenia „ku pożytkowi spólnemu” w najbliższy sobie, zgodny z własną osobowością i zdolnościami sposób:
Komu dowcipu równo z wymową dostaje,
Niech szczepi między ludźmi dobre obyczaje
[…]
A ty, coć Bóg dał siłę i serce po temu,
Uderz się z poganinem, jako słusze cnemu
[…]
To Pieśń o dobrej sławie (Pieśń XIX, Księgi wtóre), jeszcze jeden utwór, w którym poeta wzywa do działania. Na tym jednak nie kończy się jego przesłanie. Jest to także wypowiedź na temat samej wartości cnót obywatelskich. Sława, wyrastająca ponad „doczesne rzeczy” i trwalsza niż ciało, nie tylko prowadzi do osiągnięcia konkretnych celów – jest też wartością sama w sobie. Jak każda cnota, daje szczęście i samozadowolenie człowiekowi, który pielęgnuje ją we własnym wnętrzu i żyje zgodnie z jej nakazami. O tym właśnie mówi także Pieśń XII z Ksiąg wtórych:
Cnota (tak jest bogata) nie może wziąć szkody
Ani się też ogląda na ludzkie nagrody;
Sama ona nagrodą i płacą jest sobie
[…]
W ten oto sposób Kochanowski tworzy drugi, obok modelowego portretu ziemianina, wzór osobowy. Jest nim patriota, łączący w sobie męstwo z wysoką moralnością, w każdej sytuacji ludzki i prawy. Czy poeta potrafiłby wskazać konkretną osobę, która ma takie cechy? Tak. Jest nią król Polski Stefan Batory, przedstawiony w Pieśni XIII z Ksiąg wtórych („Panu dzięki oddawajmy”). Nieprzekupny, mający na uwadze wyłącznie dobre imię Polski, odrzucił pieniądze oferowane przez „hardego” cara za pokój na moskiewskich warunkach i wybrał wojnę, którą zresztą jako znakomity dowódca wygrał. Już w tej pieśni Kochanowski zasygnalizował problem szczególnej odpowiedzialności władców za publiczne dobro albo… zło. Im wyżej jest człowiek w społecznej hierarchii, tym większy ma wpływ na rzeczywistość. Czy wszyscy władcy są tego świadomi? Problem ten rozwija poeta w Pieśni XIIII z Ksiąg wtórych:
Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie,
A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie,
[…]
Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi,
Żeście miejsca zasiedli Boże na ziemi
[…]
Została ona zamieszczona nie tylko w zbiorze Pieśni, który ukazał się w Drukarni Łazarzowej w 1586 roku. Poeta włączył ją również do Odprawy posłów greckich jako wypowiedź chóru. O ile w Pieśniach na pierwszy plan wysuwało się ogólniejsze przesłanie, adresowane do wszystkich, którzy mają wpływ na losy państwa, o tyle w tragedii tekst nabrał charakteru bezpośredniego upomnienia członków Rady Królewskiej.
***
Bóg, ojczyzna, stoicyzm, czasem trochę wina… A kobiety? Czy zanim trzydziestodziewięcioletni poeta pojął za żonę dużo od siebie młodszą Dorotę Podlodowską, zdarzały się w jego życiu jakieś miłości? Pobyt na dworze stwarzał ku temu niejedną okazję. Kochanowski jest autorem wielu pieśni miłosnych, przez które przewijają się różne żeńskie imiona; niektóre z nich, jak choćby Hanna, pojawiły się wcześniej we fraszkach. Opisywane przez poetę uczucia na pewno są szczere, ale trudno nie zauważyć, że w wierszach miłosnych częściej niż w innych utworach sięga on po tak modny w dobie renesansu kostium mitologiczny. Czy boi się mówić o uczuciach wprost, czy też chce w ten sposób… zaimponować kolejnym wybrankom swą erudycją?
Acz mię twa droga, miła, barzo boli,
Nie chcę cię trzymać przeciw twojej woli;
Z mej strony bodaj wszystko dobre miała,
Kędy się kolwiek będziesz obracała.
Tymi słowami Kochanowski zwraca się do ukochanej w Pieśni VI z Ksiąg pierwszych, ale zaraz po garści zapewnień o swej tolerancyjności (domyślamy się, że dziewczyna wybiera się w podróż) maluje dramatyczny obraz porwanej przez Zeusa, przebywającej bez opieki Europy. Może więc jednak chce zatrzymać kobietę przy sobie? Podobne przykłady czyhających w świecie niebezpieczeństw pojawiają się w Pieśni XVIII (Księgi wtóre), w której występuje i złowrogi potwór Cerber, i Posejdon, potrafiący rozkołysać morze tak, że staje się ono nieprzyjacielem człowieka, i nawet najgłębszy krąg Hadesu – Tartar. Mamy prawo posądzać tu poetę o najzwyklejszą w świecie zazdrość! Kochanowski rzadko mówi o swym miłosnym cierpieniu wprost. Tym bardziej przejmująco brzmią wersy z Pieśni XXIII (Księgi pierwsze):
Cierpiałem ja tak wiele, że mię wstyd powiadać,
A mógłby mi bezpiecznie każdy głupstwo zadać,
Żem się dał za nos wodzić czas tak barzo długi,
Bacząc, że w małej wadze były me posługi.
Zawód miłosny boli, wobec niego wszyscy jesteśmy równi, i nie są tu pocieszeniem nawet najmądrzejsze humanistyczne hasła. To przykre doświadczenie stało się też treścią Pieśni XV z Ksiąg pierwszych, w której odepchnięty poeta („chyba żeć milszy podobno kto iny”) potrafi zdobyć się na, jakże imponującą, wspaniałomyślność i życzy swej dawnej kochance szczęścia:
Niech ci się, miła, wszystko dobre wodzi,
Z kimkolwiek przestać twoje serce godzi […]
Nie wszystkie pieśni miłosne dotyczą tak smutnych doświadczeń. Wiele z nich opowiada o uczuciach spełnionych, flirtach i miłostkach, jak choćby Pieśń XI z Ksiąg pierwszych, w której poeta kokietujący młodziutką Netę (ówczesne zdrobnienie od Agnieszki) namawia ją, by przestała „kiedy za macierzą chodzić”. W żadnej jednak z miłosnych pieśni nie znajdziemy śmiałości znanej z poświęconych temu uczuciu fraszek! Ich otwarty erotyzm bulwersuje nawet dwudziestowiecznego odbiorcę. Nic więc dziwnego, że gdy Różewicz w Kartotece potrzebował śmiałej metafory na określenie związku starszego mężczyzny z nastolatką, posłużył się określeniem z fraszki Do dziewki. Jakim? Poszukajcie go w tekście sami!
Psałterz Dawidów Jana Kochanowskiego
Bardziej niż nocna straż świtania
Pragnie duch Twego zmiłowania.
O Izraelu, niech się dzieje
Co chce, ty w Panu kładź nadzieję!
Psalm 130
To jeszcze jedno dzieło, które ukazało się w czarnoleskim okresie życia poety. Zostało opublikowane w roku 1579, ale z listów Kochanowskiego do przyjaciół wiemy, że prace nad przekładem były już zaawansowane, gdy przebywał on jako sekretarz na dworze Zygmunta Starego. Tłumaczył z łaciny. Co prawda Stary Testament (którego częścią jest Psałterz, czyli zbiór pieśni przypisywanych prorokom, między innymi Jeremiaszowi, i królom – Dawidowi i Salomonowi) został napisany po hebrajsku, ale do czasów Kochanowskiego doczekał się już wielu przekładów – najpierw na grekę, później na język starożytnych Rzymian. Najbardziej znanym z nich było tłumaczenie świętego Hieronima, tak zwana Wulgata. Humaniści pogardzali tą wersją Biblii jako zbyt uproszczoną (stąd nazwa – cum vulgaris: dla wszystkich, do użytku codziennego).
Czy przed Kochanowskim któryś z Polaków próbował tłumaczyć Biblię?
Tak! I Kochanowski z pewnością znał przekłady Walerego Wróbla, Jana Leopolity czy Mikołaja Reja, ale niewiele z nich skorzystał, bo jego zamierzenia były o wiele ambitniejsze. W wypadku dzieła Kochanowskiego należałoby mówić nie o tłumaczeniu, lecz raczej o parafrazie. Co prawda poeta starał się przekładać wers za wersem i nie dodawać żadnych własnych treści, ale pod piórem takiego twórcy narodziło się kolejne oryginalne i wyjątkowe dzieło. Religijność Psałterza często bywa nazywana humanizmem chrześcijańskim. Starotestamentowy Bóg jest tu nie tylko groźnym, karzącym władcą. Zyskuje też rysy miłosiernego Chrystusa z Nowego Testamentu. Poza tym poeta zdecydował się na pozostawienie w tekście przepięknych określeń rodem z przekładów łacińskich (na przykład „różanoręka zorza”, „Bóg władogromy”). Między innymi one stawiają Psałterz wśród najwybitniejszych utworów Kochanowskiego i czynią go tekstem, po który sięgną nie tylko miłośnicy literatury religijnej. Dopiero współczesność przyniosła kolejne udane tłumaczenia Psałterza, autorstwa Romana Brandstaettera i Czesława Miłosza.
.
Treny Jana Kochanowskiego
Oczywiście, każdy zna ten zbiór utworów „wyrażający ból i żal ojca po śmierci ukochanej córeczki”. Każdy wie, że Jan Kochanowski pierwszy w literaturze polskiej uczynił małe dziecko pełnoprawnym bohaterem utworu literackiego i że Urszulka, która „więcej nad trzydzieści miesięcy nie miała” (tren XII) była dzieckiem niezwykłym, utalentowanym, zasługującym na miano „Safo słowieńskiej”. To oczywiste, że poeta nie mógł łatwo pogodzić się ze stratą utalentowanej córki i dał temu wyraz w Trenach. Spróbuj jednak o całej swojej wiedzy na temat okoliczności powstania Trenów zapomnieć i postaw dwa karkołomne pytania. Pierwsze: czy gdyby Urszulka nie była dzieckiem niezwykłym, ojciec poświęciłby jej tych dziewiętnaście utworów? Drugie, pewno jeszcze bardziej zadziwiające: czy Treny mogłyby powstać gdyby… Urszulka w ogóle nie istniała?
Odpowiedź na pytanie pierwsze odnaleźć można w samych Trenach. Wprawdzie, nazywając córeczkę słowiańską Safoną (Safona to sławna grecka poetka, żyjąca na przełomie VII i VI wieku p.n.e.) wyraźnie sugeruje Kochanowski jej niezwykły talent poetycki, ale nie możemy traktować jako rzeczywistości słów Urszulki, którymi żegna ona swoją matkę:
Już ja tobie, moja matko, służyć nie będę
Ani za twym wdzięcznym stołem miejsca zasiędę;
Przyjdzie mi klucze położyć, samej precz jechać,
Domu rodziców swych miłych wiecznie zaniechać.
Badacze literatury staropolskiej nie mają pewności, czy słowa te poeta przejął z autentycznej pieśni weselnej śpiewanej przez pannę młodą podczas uroczystości zaślubin, czy też sam je, prawdopodobnie na wzór takiej pieśni, ułożył. Pewne jest jednak, że tak kunsztownych zdań nie mogła sformułować dziewczynka dwuipółletnia! Bliższa rzeczywistości wydaje się inna informacja na temat Urszulki, dająca się wyczytać z trenu XIX, w którym babcia maleństwa mówi o swej wnuczce, że „jeszcze słów nie domawiała”. Jaka jest więc prawda o bohaterce Trenów? Zwykłe, przeciętne to dziecko, czy szczególne, nadzwyczajne?
Chyba najpiękniejszy, a zarazem najbliższy prawdy portret Urszulki znajdujemy w trenie VIII, w którym w prostych słowach mówi się zwyczajnie o uroku dziewczynki, jej radości życia, rozkosznym szczebiocie, nastawiającym przychylnie do niej, a i w ogóle do świata, całą rodzinę: „Tyś za wszytki mówiła, za wszytki śpiewała,/ Wszytkiś w domu kąciki zawżdy pobiegała”. Tak już jest, że dzieci rozczulają nas swoją naiwnością i nastrajają przyjaźnie do otoczenia. Nie mają przecież problemów, trosk, które powodują zgorzknienie dorosłych. Dopóki świat ich nie skrzywdzi, są z natury ufne i radosne. Innych niż Treny przekazów na temat „niezwykłości” Urszulki nie znamy. Zgódźmy się więc, że wiersze jej poświęcone przedstawiają po prostu portret szczęśliwego dziecka, które, być może, w przyszłości objawiłoby jakieś szczególne talenty.
Odpowiedzieliśmy zatem, choć połowicznie, na pierwsze z zadanych sobie na początku pytań. Odpowiedź na pytanie drugie jest chyba bardziej złożona. Treny obrosły zupełnie wyjątkową tradycją odbioru. To tekst powszechnie znany i często cytowany jako wyraz rozpaczy po stracie ukochanego dziecka. W związku z tym za herezję wręcz uznać można fakt – potwierdzony przez badania naukowe! – iż nie powstały spontanicznie, w wyniku bezgranicznego, niekontrolowanego, rzec można, wybuchu żalu, lecz były świadomie konstruowane, analogicznie do innych utworów poety.
Mają bardzo przemyślaną konstrukcję. To, że nie powstawały „jeden po drugim”, lecz że poszczególne utwory były dopisywane, wkomponowywane w cykl – wydaje się oczywistością. Przyjrzyjmy się zatem tej kompozycji, opowiadając pokrótce treść każdego z trenów. Jak się okaże, będzie można tych dziewiętnaście utworów podzielić na trzy grupy. Załóżmy, że pierwszą z nich tworzą wiersze od I do VIII.
- Tren I to niejako wstęp do całości. Przywołując „wszytki łzy Heraklitowe” (Heraklit z Efezu to filozof grecki, potocznie uznawany za pesymistę, rozpaczającego nad złem świata) i „skargi Simonidowe” (Simonides to grecki poeta, autor licznych trenów, także tego sławiącego Greków poległych pod Termopilami) – odwołuje się do tradycji poezji tzw. funeralnej (żałobnej), aby na końcu zadać retoryczne pytanie o to, czy człowiekowi bardziej przystoi rozpaczanie, czy też walka z losem, czyli śmiercią, siłami, z którymi i tak wygrać się nie da.
- Tren II jest lamentem nad dolą poety, którego smutne okoliczności zmusiły do zajęcia się problemem (śmierci dziecka), którym z własnego wyboru zajmować by się nie chciał.
- Tren III wyraża nadzieję zbolałego ojca na to, że kiedyś, po własnej śmierci, spotka się ze zmarłą córeczką.
- Tren IV wyraża wielką pretensję pod adresem śmierci, której niesprawiedliwy wyrok unieszczęśliwił poetę.
- Tren V zawiera słynne porównanie Urszulki do drzewka oliwnego, okrutnie ściętego, zanim zdołało w pełni rozkwitnąć.
- Tren VI sugeruje talent poetycki Urszulki i boleje nad tym, że nie dane mu będzie się rozwinąć.
- Tren VII mówi o uczuciach, jakie wywołuje w poecie widok pozostałych po dziecku ubranek; podobnie jak w utworze poprzednim, wspomina się tu, również z bólem, o tym, że nie będzie dane Urszuli cieszyć się stanem małżeńskim.
- Tren VIII to bezpośredni zwrot do Urszulki, w którym podkreślona zostaje niedająca się niczym wypełnić pustka powstała po jej śmierci.
Zatrzymajmy się w tym miejscu, by zapytać, jakie cechy pierwszych ośmiu wierszy sprawiają, iż można je wyróżnić jako osobną grupę. Wydaje się, że w podobny sposób mówią o Urszulce: to maleńka istota, której nie dane było się rozwinąć. Kunsztowne porównania podkreślają jej młodość, delikatność i niewinność. Odniesienia do mitologii – i szeroko pojętej kultury antyku – pokazują smutek i bezradność ojca, który zgłasza pretensje pod adresem „złej Persefony” (w trenach II, IV, V; Persefona to mitologiczna władczyni krainy cieniów, personifikacja śmierci) i rozumie Niobe (w trenie IV), która „na martwe ciała swoich najmilszych dziatek patrząc skamieniała” (Niobe to mitologiczna królowa, która szczyciła się tym, iż ma czternaścioro dzieci, wynosząc się nad Latonę, matkę Apollina i Diany; za karę Apollo i Diana zabili wszystkie jej dzieci, a Niobe stała się symbolem matczynej rozpaczy).
Nie odmawiając Kochanowskiemu kunsztu poetyckiego, musimy zauważyć, że zarówno opis Urszulki, jak i zobrazowanie ojcowskiego bólu – mają cechy dość konwencjonalne, typowe dla renesansu. Prawdziwie osobistą, wolną od konwencji epoki nutę wprowadzają chyba dopiero ostatnie wersy trenu VIII. Stwierdza się tu po prostu: „Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje,/ A serce swej pociechy darmo upatruje”.
Następujący po tych słowach tren IX, bardzo zaskakujący, otwiera nową grupę utworów. Opowiedzmy zatem o treści dalszych sześciu trenów, od IX do XV.
- Tren IX jest niezwykły choćby dlatego, że nie ma w nim słowa o Urszulce! Cały wiersz skierowany jest do mądrości, która jawi się jako potężna i ponętna wartość, zupełnie niedostępna ludziom. Poeta z goryczą mówi, iż „lata swoje na tym strawił”, aby ujrzeć zaledwie próg mądrości. Wcześniej wydawało mu się, że jest mu ona dana raz na zawsze. W obliczu śmierci dziecka okazało się, że nie potrafi z tej, rzekomo posiadanej, mądrości skorzystać, bo nie przynosi mu ona pociechy.
- Tren X mówi o poszukiwaniu Urszulki w zaświatach i kończy się dramatyczną prośbą do niej, aby ukazała się poecie „snem, lubo cieniem, lub marą nikczemną!”.
- Tren XI znów nie zawiera słów odnoszących się bezpośrednio do Urszulki. Jest natomiast jednym wielkim krzykiem nad niesprawiedliwością świata, w którym nie liczą się żadne wartości, nieobliczalna śmierć dosięga wszystkich: złych i dobrych, uczciwych i nieuczciwych, Bóg zaś przygląda się temu z obojętnością.
- Tren XII podkreśla wyjątkowość Urszulki i tym większą niesprawiedliwość tego, co ją spotkało.
- Tren XIII jest wyrazem straszliwej rozpaczy poety. Tak zupełnie nie może on sobie poradzić ze swym bólem, że wolałby, aby córka nigdy mu się nie urodziła.
- Tren XIV porównuje sytuację poety do losu mitycznego Orfeusza, którego niezwykły kunszt artystyczny (Orfeusz znakomicie grał na lutni) zmiękczył serca bogów tak, iż pozwolili mu na zabranie ukochanej żony, Eurdyki, z Hadesu. Orfeuszowi nie udało się wprawdzie wyprowadzić Eurydyki z podziemi, bo złamał boski zakaz i obejrzał się za siebie, bezpowrotnie tracąc żonę, ale Kochanowski stwierdza wyraźnie, iż gotów byłby pozostać w zaświatach, byle z ukochanym dzieckiem.
- Tren XV to opowieść o Niobe. Wzmianka o tej nieszczęsnej matce pojawiła się już w trenie IV. W tym wierszu jej historia omówiona jest jednak dokładniej i bardzo dramatycznie. A szczególny nacisk położony jest tu na okrucieństwo bogów, wobec którego Niobe pozostaje zupełnie bezradna.
Co różni tę grupę utworów od poprzedniej?
Autentyzm przeżycia, bezpośredniość i szczerość wyrażanych uczuć. Zauważ, jak mało mówi poeta w tych wierszach o Urszulce, a jak dużo o sobie samym. Bohaterem tych trenów jest bardziej Jan Kochanowski niż jego córka! Poeta rozpacza nad sobą. Nad tym, że nie może czuć się szczęśliwy, choć przez wiele lat pracował nad wypracowaniem w sobie takiego stylu życia, który mógłby zapewnić szczęście.
Tworząc Treny, pisarz ma już prawie pięćdziesiąt lat, jest człowiekiem w pełni dojrzałym, a wedle kryteriów szesnastowiecznych wręcz starym. Źródła historyczne potwierdzają, wielokroć wyrażoną we fraszkach i pieśniach, myśl o udanym, satysfakcjonującym życiu naszego poety. Zgodnie z charakterystycznym dla renesansu światopoglądem teraz, u schyłku życia, nastała pora na zbieranie owoców, czerpanie radości z powszednich zdarzeń. Nastała pora spokojnej zgody na świat, który dostarcza wprawdzie wielu przykrości, lecz przecież także niemało szczęścia. Rozmaitość przeżyć, bogactwo zdarzeń, gwałtowne przemiany w dziejach poety, który sporo podróżował, poznał najróżniejsze środowiska, zaznał i rozkoszy bytowania na bogatych dworach, i radości prostego życia wiejskiego – miały być gwarantem spokojnej, miłej starości. Najważniejszym jednak elementem tego światopoglądu, jego rzeczywistą podstawą było przekonanie naszego twórcy o tym, że żyje on na dobrym i sprawiedliwym świecie, którym mądrze zarządza Bóg. I oto w Trenach przekonanie owo niezwykle mocno zostało zachwiane. Bóg, który we wcześniejszych utworach jawił się poecie jako mądra, przyjazna siła, w omawianym cyklu okazuje się obojętny wobec ludzkich problemów. W trenie XI padają słowa:
Wspinamy się do nieba, Boże tajemnice
Upatrując; ale wzrok śmiertelnej źrzenice
Tępy na to!
Wprawdzie już w tym samym trenie poeta napomina sam siebie: „Żałości! Co mi czynisz? Owa już oboje/ Mam stracić: i pociechę, i baczenie swoje? – słowami tymi okazując, że ma świadomość, iż ogrom bólu wypacza, być może, jego widzenie świata. Że mąci mu umysł i nie pozwala dostrzec prawdy. Zarazem jednak tren ten wyraża wyjątkowe zupełnie zwątpienie w sprawiedliwość świata. „Kogo kiedy pobożność jego ratowała?” – zadaje poeta rozpaczliwe pytanie retoryczne, pokazujące, że światem nie rządzą prawa moralne, że króluje w nim zło i występek, a: „Nieznajomy wróg jakiś miesza ludzkie rzeczy,/ nie mając ani dobrych, ani złych na pieczy”. Kim jest ten „wróg nieznajomy”? Czy to zły los, fatum? Bezpośredniej odpowiedzi w Trenach nie znajdziemy. Myśl ta pozostanie niepokojąco niedokończona. Sam poeta wydaje się przerażony swoją rozpaczą i tym, jak zmienia ona jego widzenie Boga i świata. W ostatniej grupie utworów podejmie próbę odbudowania swego światopoglądu.
- Tren XVI jest polemiką ze światopoglądem stoickim, którego wyznawcą był Kochanowski przez długie lata. Za pretekst do polemiki służy poecie los Cycerona, z którym, jak można przypuszczać, odczuwa pewną wspólnotę losu. Był to pisarz i filozof rzymski, nauczający, że człowiek świadomy (mędrzec) wszelkie przeciwności losu powinien znosić z pogodą, a nawet radością, traktując je jako najlepszą okazję do samodoskonalenia. Autor trenu przypomina jednak z gorzką ironią, że wobec nieszczęść, które spotkały samego Cycerona (został wygnany i zmarła mu córka), nie umiał filozof zachować pogody ducha, lecz poddał się rozpaczy. Można pomyśleć, że słowa: „Wywiódłeś wszytkim, nie wywiódłeś sobie;/ Łacniej rzec, widzę, niż czynić i tobie”, skierowane do Cycerona – odnosi poeta także do samego siebie. Wie przecież, dlaczego cenią go współcześni. Między innymi za ten stoicki światopogląd, dający się wyczytać z jego wcześniejszych utworów, pozwalający patrzeć na życie bez nadmiernych wzruszeń, a jednocześnie się nim cieszyć. Teraz jednak poeta stwierdza wyraźnie: „Człowiek nie kamień”. Życie bez odczuwania cierpienia jest niemożliwe, bo… nieludzkie.
- Tren XVII to próba powrotu do dawnych wartości, a przede wszystkim do Boga. Wprawdzie pada tu przejmujące pytanie: „O mój Boże, kto się przed Tobą skryć może?”, lecz przede wszystkim wiersz wyraża ogromną bezradność i nadzieję na Bożą pomoc:
A ja zatym łzy niech leję,
Bom stracił wszytkę nadzieję,
By mię rozum miał ratować,
Bóg sam mocen to hamować.
- Tren XVIII kontynuuje wątek poprzedniego utworu. Poeta korzy się przed Bogiem, błagając go o litość dla swych błędów i o wybaczenie. Utwór uświadamia, że ludzie w codziennym szczęśliwym życiu nie pamiętają o Bogu. Zapominają, że los świata i człowieka zależy od Bożego miłosierdzia i że wyrokom Boskim należy się z pokorą poddać. Autor wyraża nadzieję wobec Stwórcy:
A pierwej świat zaginie,
Niż Ty wzgardzisz pokornym,
Chocia był długo przeciw Tobie spornym.
- Tren XIX albo Sen to długi utwór zbudowany przede wszystkim z opowieści matki poety o losach Urszulki w niebie oraz o sensie życia. Matka, przebywająca wraz z Urszulką w niebie, ukazuje się synowi we śnie i tłumaczy mu, że los jego córeczki jest teraz lepszy niż za jej życia. Ze sceptycyzmem mówi o rozkoszach ziemskich, które cechuje „więcej frasunków i żałości więcej!”. I radzi poecie: „Teraz, mistrzu, sam się lecz!”, skoro zawiodła twoja filozofia życiowa, która kazała ci sądzić, że ominie cię tak przyrodzona ludziom właściwość jak cierpienie. „Ludzkie przygody ludzkie noś!” – kończy matka poety. Radzi tym samym akceptować ludzki los, godzić się z przeznaczeniem.
Zadane na początku pytanie, czy Treny mogłyby powstać, gdyby nie było ich głównej bohaterki – mogłeś skwitować wzruszeniem ramion. Może jednak absurdalność tego pytania nie jest już teraz tak wyraźna. Przyjrzawszy się bowiem dokładniej omawianym utworom, możesz przecież zauważyć, że tak naprawdę ich głównym bohaterem jest… Jan Kochanowski. Nie „podmiot liryczny” nawet, lecz Jan Kochanowski właśnie. Stary poeta-mędrzec, którego światopogląd legł w gruzach, który u schyłku życia zadaje sobie pytania, z jakimi, jak mniemał, dawno się uporał: o prawa rządzące światem, o dobro i zło, o sprawiedliwość, sens ludzkich działań i całego świata. Można powiedzieć, że śmierć córeczki sprowokowała go do zadania tych pytań – i dzięki temu powstało dzieło mające w swej najgłębszej istocie charakter nie tyle wspomnienia o zmarłej, ile traktatu filozoficznego na temat ludzkiego życia.
O Trenach zapamiętaj!
- Obraz Boga w Trenach ulega zmianie w stosunku do tego, jaki dominował w dotychczasowej twórczości poety. Wcześniej często pojawiał się w niej zachwyt nad wspaniałym porządkiem pełnego dobroci świata, rozumnie rządzonego przez Boga. Wyrazem miłości i zaufania do takiego Stwórcy jest hymn Czego chcesz od nas, Panie. Przypomnij sobie jednak, że i przed Trenami wizerunek Boga nie był tylko jednoznacznie optymistyczny. Obie fraszki O żywocie ludzkim sugerują niejako obojętność Boga wobec człowieczej codzienności; choć, przyznać trzeba, obojętność tę można by nazwać dobrotliwą. Bóg („Wieczna Myśl”) z pobłażaniem przygląda się ludzkim działaniom, nie czyni jednak człowiekowi krzywdy. W Trenach sprawa się komplikuje. Wyroki Boskie okazują się wręcz niesprawiedliwe. Człowiek ich nie rozumie i nie jest w stanie się z nimi pogodzić. Bóg zatem przestaje być przyjacielem człowieka i jawi się jako potężna, niezrozumiała, groźna siła, miotająca ludzkim losem. W ostatnich wierszach cyklu poeta godzi się, rzec można, z Bogiem, ale jego stosunek do Stwórcy przestaje chyba mieć charakter radosnego zaufania, który miał wcześniej. Uczucie skrzywdzenia pozostaje.
- Obraz świata także ulega zmąceniu. Wartością pozostaje życie rodzinne, ale nie jest już ono źródłem pełnej radości. Staje się także źródłem smutków. W pierwszych trenach boleje poeta między innymi nad tym, że Urszulka nie zazna rozkoszy życia małżeńskiego. W ostatnim jego matka mówi (z ironią?):Czegóż nie zażyła
Że sobie swym posagiem pana nie kupiła?
Że przegrozek i cudzych fuków nie słuchała?
[pogróżek i łajań]
Że boleści w rodzeniu dziatek nie uznała?
Dostrzegamy więc sceptycyzm poety wobec wartości życia rodzinnego; notabene jakże nowatorsko brzmi ta wypowiedź z trenu XIX, chciałoby się powiedzieć: feministycznie. Zachwianiu ulega wiara we wszelkie zasady i normy. Nie warto być dobrym czy uczciwym. Wszystkich czeka los jednaki. Ten pesymizm przezwyciężony zostaje częściowo w utworze ostatnim. Mówi się tu o wspólnocie losu ludzkiego, której należy się poddać, bo „Jeśli po dobrej woli nie pójdziem, musi(e)my”. Tyle że ów element przymusu każe – na przekór renesansowej wierze – wątpić w nieograniczone możliwości człowieka.
- Wizerunek poety jest raczej pesymistyczny. Twórca Trenów dokonuje bilansu swego życia i stwierdza, że jest na początku drogi ku mądrości. Jego dotychczasowe przemyślenia, doświadczenia nie pomagają mu w zgłębieniu tajemnicy bytu. Nie rozumie świata. Wątpi we wszelkie wartości, którymi powinien kierować się człowiek. Jest pełen goryczy i wewnętrznego zamętu. Wprawdzie w ostatnim trenie godzi się z wyrokami Boskimi. Czy nie jest to jednak zgoda wynikająca z rezygnacji? Wydaje się, że optymistyczny światopogląd nie zostaje odbudowany.
- Portret Urszulki to obraz radosnego dziecka, którego życie brutalnie przerwała niesprawiedliwa śmierć. Pisząc Treny, poeta wystawił córeczce niezwykły pomnik. Badacze literatury staropolskiej zwracają uwagę na fakt, iż słowa pieśni, którą Urszulka żegna matkę, przypominają pożegnanie Antygony z mieszkańcami Teb. Analogia ta, wzmocniona porównaniem dziewczynki do Safony, nadaje jej wymiar bohaterki antycznej, z całym tragizmem właściwym postaciom starożytnym.
- Renesansowe i barokowe cechy Trenów. Precyzyjna konstrukcja tego cyklu odzwierciedla układ klasycznego epicedium, czyli pieśni żałobnej, z czasem przekształconej w mowę żałobną lub tekst sławiący osobę zmarłą. Epicedium zawiera następujące części, które bez trudu odnajdziemy w Trenach: laudatio (pochwałę), comploratio (opłakiwanie), consolatio (pocieszenie), z którym łączyło się często exhortatio – napomnienie. Nierzadko całość poprzedzona była exordium (wstępem). Podział na grupy zaproponowany na początku zgodny jest z podziałem na wymienione wyżej części. Oczywiste jest jednak, że trudno uznać Treny za utwór typowo renesansowy. Zarówno treść, owo zwątpienie, pesymizm, jak i forma utworów – zapowiadają nadchodzącą epokę, barok. Kunsztowna metafora kończąca tren XV, obrazująca skamieniałą Niobe, może być przykładem barokowego skomplikowania – i obrazu świata, i stylu, i języka: „Ten grób nie jest na martwym, ten martwy nie w grobie,/ Ale samże jest martwym, samże grobem sobie”.
Wbrew pozorom opis rozterek poety, który nie umie pogodzić się z losem, nie należy w literaturze renesansu do rzadkości. Intelektualiści tej epoki, podobnie jak my, boleśnie odczuwali rozdarcie między nieograniczonymi możliwościami człowieka, oferowanymi im przez światopogląd renesansowy, a rzeczywistością, której nie sposób zaprzeczyć, a w której śmierć i choroby nie dają się przezwyciężyć. Chyba dopiero humanizm, który to dostrzega, który nie ucieka przed trudnymi pytaniami – to… prawdziwy humanizm. Ponieważ nie jest tylko optymistyczny, zyskał wśród badaczy miano humanizmu tragicznego. Określa się tak często światopogląd charakterystyczny dla dojrzałej fazy renesansu. Przejawy humanizmu renesansowego odnajdziemy w pismach wielkich myślicieli epoki, choćby Erazma z Rotterdamu, i późniejszych, między innymi Błażeja Pascala, a także w Trenach Jana Kochanowskiego.
.
Sonety Mikołaja Sępa Szarzyńskiego z tomu Rytmy abo wiersze polskie
Sonety Szarzyńskiego to utwory przełomowe. Jeszcze renesansowe, ale już barokowe. Nową epokę zapowiada ich tematyka.
Sonet IV, O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem. Ta posępna walka toczy się o zbawienie ludzkiej duszy po śmierci. Szatan stwarza pokusy: należą do nich dobra ziemskie, słabości ciała. Byt podniebny tymczasem żąda rezygnacji z tych pokus. Oto człowiek słaby, „rozdwojony w sobie”, kruchy, wołający o pomoc do Boga. Prawda, że przypomina się tu raczej atmosfera średniowiecza niż renesansu?
Sonet V, O nietrwałej miłości rzeczy świata tego. Tu odczytujemy pouczenie, iż miłość do rzeczy ziemskich – „rzeczy świata tego” – jest nietrwała, niepewna. Niczym są: złoto, sława, władza, uroda. Tylko miłość Boga może rozproszyć lęki i trwogi człowiecze, poradzić na okrucieństwo przemijania. I ta druga miłość – nie z tego świata – jest trwała i słuszna. Taka konkluzja także niezbyt współgra z renesansową ideologią.
Czy w takim razie pozostało cokolwiek z renesansu w sonetach młodego, chorowitego poety, który na własnym przykładzie widział krótkość żywota i rychły koniec? Tak. Renesansowa jest w tych utworach wiara w potęgę woli człowieka, który może zwyciężyć szatana i ziemskie pokusy. Obraz szatana i śmierci nie jest jeszcze tak pełen grozy i strachu, jak to będzie w baroku. Miłość do życia, żal z powodu jego przemijania, wiara w wartość ludzkiej egzystencji – to wyznaczniki renesansowe.
.
Żeńcy Szymona Szymonowica
Utwór zagościł na stałe w podręcznikach pokoleń, bo jest świetnym przykładem antysielanki – inaczej: sielanki niekonwencjonalnej. A jaka była konwencjonalna? Od czasów samego Teokryta, twórcy tego gatunku, były to utwory o życiu wsi, przedstawiające wiejską egzystencję – pracę, rozrywki, uczucia – jako pełną uroków, jasną i radosną. Jest to obraz wyidealizowany, bo całkiem pomija ciemne strony wiejskiego żywota. Jeśli żniwiarze pracują, to radośnie śpiewają. Nie mu tu słowa o kropli potu – bo ta zepsułaby sielankowy obraz. Wszyscy szczęśliwi i zgodni na łonie natury, a słoneczko ochoczo im przyświeca.
Szymonowic napisał mnóstwo takich sielanek, ale pisał też realistyczne, niekonwencjonalne, takie jak Żeńcy. Trud pracy, okrucieństwo dozorcy, konflikt społeczny – ostro „zgrzytają” w schemacie takich sielanek, i przez to stają się one bardziej czytelne. Tradycyjne elementy sielankowe stanowią tło dla życiowej prawdy.
Zobacz:
Postawa światopoglądowa Kochanowskiego w Pieśniach a myśl antyczna i chrześcijańska