GIMNAZJUM
Co autor chciał powiedzieć? Wiersz jest pewnego rodzaju zaszyfrowaną informacją, którą czytelnik powinien odkodować. Czasem sensy utworu nie są widoczne na pierwszy rzut oka. Pamiętaj jednak, że autor nieprzypadkowo wyraził swoje myśli w taki właśnie sposób. Może chce zainspirować do samodzielnych przemyśleń, wzruszyć czy zachwycić piękną formą? A może sugeruje w ten sposób różne możliwości odczytania wiersza? Czytelnik jest w pewnym sensie współtwórcą dzieła – ważne jest nie tylko to, „co autor chciał powiedzieć”,
Stań na ostatnim piętrze swojego bloku-mrówkowca. Spójrzcie w dół, w ciemność rozświetloną blaskiem padającym z okien. Ludzie z tej perspektywy wydają się zabieganymi mrówkami. Miron Białoszewski Ja stróż latarnik nadaję z mrówkowca Nie zabłądźcie. Bądźcie. Mijajcie, mijajmy się, Ale nie omińmy. Mińmy. My. Wy, co latacie I jesteście popychani. Wiersz – nie wiersz? Gdyby zapisać go bez podziału na wersy, okazałby się grą słów podobnie zbudowanych: my – wy; zabłądźcie – bądźcie; mijajcie – mijajmy
Jan Twardowski Sprawiedliwość Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka Gdyby wszyscy byli silni jak konie Gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości Gdyby każdy miał to samo Nikt nikomu nie byłby potrzebny Dziękuję Ci że sprawiedliwość Twoja jest nierównością To co mam i to czego nie mam Nawet to czego nie mam Nawet to czego nie mam komu dać Zawsze jest komuś potrzebne Jest noc żeby był dzień Ciemno żeby
Wisława Szymborska Niektórzy lubią poezję Niektórzy – czyli nie wszyscy. Nawet nie większość ale mniejszość. nie licząc szkół, gdzie się musi, i samych poetów, będzie tych osób chyba dwie na tysiąc. Lubią – ale lubi się także rosół z makaronem, lubi się komplementy i kolor niebieski, lubi się stary szalik, lubi się stawiać na swoim, lubi się głaskać psa. Poezję – tylko co to takiego poezja. Niejedna chwiejna odpowiedź na to pytanie
Pierwsza fotografia Hitlera A któż to jest ten dzidziuś w kaftaniku? Toż to mały Adolfek, syn państwa Hitlerów! Może wyrośnie na doktora praw? Albo będzie tenorem w operze wiedeńskiej? Czyja to rączka, czyja, uszko, oczko, nosek? Czyj brzuszek pełen mleka, nie wiadomo jeszcze: drukarza, konsyliarza, kupca, księdza? Dokąd te śmieszne nóżki zawędrują, dokąd? Do ogródka, do szkoły, do biura, na ślub może z córką burmistrza? Bobo, aniołek, kruszyna, promyczek, kiedy rok temu przychodził
Adam Mickiewicz Niepewność Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę, Nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę; Jednakże gdy cię długo nie oglądam, Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam I tęskniąc sobie zadaję pytanie: Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie? Gdy z oczu znikniesz, nie mogę ni razu W myśli twojego odnowić obrazu; Jednakże nieraz czuję mimo chęci, Że on jest zawsze blisko mej pamięci. I znowu sobie powtarzam
Wisława Szymborska Pochwała złego o sobie mniemania Myszołów nie ma sobie nic do zarzucenia. Skrupuły obce są czarnej panterze. Nie wątpią w słuszności swych czynów piranie. Grzechotnik aprobuje siebie bez zastrzeżeń. Samokrytyczny szakal nie istnieje. Szarańcza, aligator, trychnina i giez żyją jak żyją i rade są z tego. Sto kilogramów waży serce orki, ale pod innym względem lekkie jest. Nic bardziej zwierzęcego niż czyste sumienie na trzeciej planecie od słońca. Rodzaj
Ewa Lipska Stół rodzinny 1. Stół rodzinny jest dużo większy od normalnego stołu Coraz mniej takich stołów. Siedzimy, a babcia znowu twierdzi że rewolucja przerwała jej szycie sukni która nie dokończona odeszła na front. Fastrygi zapewne puściły – ubolewa babcia – rozstrzelano ją. 2. A barszcz za słony. Morze za szerokie Rodzina nie ma sobie nic do powiedzenia Każdy trzyma krajobraz własny przed oczami na własny wjeżdża peron o innej godzinie Babcia myśli:
Ta fraszka to niemal modlitwa do Boga, a życzenia wcale niemałe. Mówią o tym, jak wyobrażał sobie szczęście renesansowy poeta, ale też nie są obce nam – ludziom końca tysiąclecia. W centrum uwagi znajduje się dom, a któż nie chciałby mieć cudownego domu. Jan Kochanowski Na dom w Czarnolesie Panie, to moja praca, a zdarzenie Twoje, Raczyż błogosławieństwo dać do końca swoje! Inszy niechaj pałace marmórowe mają i szczerym złotogłowem ściany obijają, Ja, Panie, niechaj mieszkam
Ksiądz Jan Twardowski Adam i Ewa Biblia milczy czy się Adam z Ewą całowali bardzo wielu myślących nic to nie obchodzi chociaż najpierw się żyje a potem się myśli Można tylko przypuszczać że się czuli nagle zwyczajni już i ludzcy skoro z raju wyszli Mówili patrząc w czarne gwiazdy złote – Bóg przebaczy nam teraz gdy będziem się kochać – ale pierwsza miłość nie miała doświadczeń dopiero spadła z nieba by po ziemi chodzić Nie wiedzieli
Miron Białoszewski Karuzela z madonnami Wsiadajcie, madonny madonny Do bryk sześciokonnych … ściokonnych! Konie wiszą kopytami nad ziemią. One w brykach na postoju już drzemią. Każda bryka malowana w trzy ogniste farbki I trzy są końskie maści: od sufitu od dębu od marchwi. Drgnęły madonny I orszak konny Ruszył z kopyta Lata dokoła Gramofonowa Płyta Taka płyta: Migają w krąg anglezy grzyw I lambrekiny siodeł I gorejące wzory bryk Kwiecisto-laurkowe.
Cyprian Kamil Norwid W Weronie 1 Nad Kapuletich i Montekich domem, Spłukane deszczem, poruszone gromem, Łagodne oko błękitu 2 Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów, Na rozwalone bramy od ogrodów, I gwiazdę zrzuca ze szczytu (spada meteoryt) (opis przestrzeni) 3 Cyprysy mówią, że to dla Juliety, Że dla Romea, ta łza znad planety Spada – i groby przecieka; 4 A ludzie mówią, i mówią uczenie, (dwa głosy w zdefiniowaniu zjawiska: cyprysy
Kilka ważnych uwag o Trenach Tren – to stary gatunek poezji, pisano go długo przed Kochanowskim na cześć osoby zmarłej. Zawsze miał stały układ: najpierw chwalono cnoty zmarłego, potem prezentowano wielkość straty, jaką ponieśli żyjący, demonstrowano żal, potem zaś pocieszenie, a w finale zamieszczano pouczenie. Wszystko to „rozłożył” Kochanowski na dziewiętnaście trenów. Pierwsze (I-VIII opisowe) opisują Urszulkę i ojcowski ból. Tren IX i X – to maksymalna rozpacz, nawet bunt
Juliusz Słowacki Testament mój Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami, Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny, Dziś was rzucam i dalej idę w cień – z duchami – A jak gdyby tu szczęście był – idę smętny. Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica Ani dla mojej lutni – ani dla imienia; – Imię moje tak przeszło jako błyskawica I będzie jak dźwięk pusty trwać przez pokolenia. Lecz wy,
Władysław Broniewski Poezja Ty przychodzisz jak noc majowa, biała noc, noc uśpiona w jaśminie, i jaśminem pachną twoje słowa, i księżycem sen srebrny płynie, płyniesz cicha przez noce bezsenne – cichą nocą tak liście szeleszczą – szepczesz sny, szepczesz słowa tajemne, w słowach cichych skąpana jak w deszczu… To za mało! Za mało! Za mało! Twoje słowa tumanią i kłamią! Piersiom żywych daj oddech zapału, wiew szeroki i skrzydła do
Julian Tuwim Prośba o piosenkę Jeżelim, Stwórco, posiadł Słowo, dar twój świetny, Spraw, by mi serce biło gniewem oceanów, Bym, jak dawni poeci, prosty i szlachetny, Wichurą krwi uderzył w możnych i tyranów. Nie natchnij mnie hymnami, bo nie hymnów trzeba Tym, którzy w zżartej piersi pod brudną koszulą Czcze serca noszą, krzycząc za kawałem chleba, A biegną za orkiestrą, co gra capstrzyk królom. Lecz słowom mego gniewu daj błysk
Tadeusz Różewicz Prawa i obowiązki Dawniej kiedy nie wiem dawniej myślałem że mam prawo obowiązek krzyczeć na oracza patrz patrz słuchaj przecie Ikar spada Ikar tonie syn marzenia porzuć pług porzuć ziemię otwórz oczy tam Ikar tonie albo ten pastuch tyłem odwrócony do dramatu skrzydeł słońca lotu upadku mówiłem ślepy Lecz teraz kiedy teraz nie wiem wiem że oracz winien orać ziemię pasterz pilnować trzody przygoda Ikara nie jest ich
Wiersz jest opowieścią o pewnym nauczycielu, który przed wojną uczył przyrody, a w drugim roku wojny został zabity. Podmiot liryczny – były uczeń profesora, zapewne sam poeta – wspomina jego postać… I to mogłoby właściwie wystarczyć, gdybyśmy chcieli przyszpilić wierszowi zwięzłą metkę. Ale nie wystarczy, bo jak to u Herberta bywa, rzecz nie tylko o jakimś dawnym przyrodniku i jego uczniu, ale o nas, którzy wiersz czytamy. Zbigniew Herbert Pan
Pan Cogito – to bardzo ważna postać we współczesnej literaturze polskiej. Trudno powiedzieć, czy jest stary, czy młody, czy ma brodę, czy nosi dżinsy. Jedno wiemy na pewno – ten człowiek umie myśleć. Nie przechodzi obojętnie koło ważnych ludzkich spraw, wciąż bada, analizuje, walczy ze złem i rozmyśla o życiu… Nazywa się Cogito, co po łacinie znaczy „myślę”. Wymyślił go poeta Zbigniew Herbert, który uczynił Pana Cogito bohaterem całego cyklu
Wisława Szymborska Muzeum Są talerze, ale nie ma apetytu. Są obrączki, ale nie ma wzajemności od co najmniej trzystu lat. Jest wachlarz – gdzie rumieńce? Są miecze – gdzie gniew? I lutnia ani brzęknie o szarej godzinie. Z braku wieczności zgromadzono dziesięć tysięcy starych rzeczy. Omszały woźny drzemie słodko zwiesiwszy wąsy nad gablotką. Metale, glina, pióro ptasie cichutko tryumfują w czasie. Chichocze tylko szpilka po śmieszce z Egiptu. Korona przeczekała